Forum www.fanieleni.fora.pl Strona Główna www.fanieleni.fora.pl
Forum dla miłośników ELENI !!!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

WYWIADY
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.fanieleni.fora.pl Strona Główna -> WYWIADY/PRASA/TV/itp...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Czw 12:21, 03 Lip 2008    Temat postu: WYWIADY

Moi drodzy postanowilam załozyc nowy temat pt: WYWIADY , poniewaz uwazam ze mozemy umieszczac wywiady z nasza kochana Eleni ... Jesli znajdziecie cos ciekawego to zamiescie to tutaj Smile
Pozdrawiam wszystkich fanów :*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Czw 12:22, 03 Lip 2008    Temat postu:

Kocham maj

Rozmowa z Eleni Dżokas, piosenkarką podczas jubileuszu pięćdziesięciolecia istnienia Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży w Bielawkach, prowadzonego przez Zgromadzenie Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego.

- Co pani robi, że tak ogrzewa ludzi swoim śpiewem?
- Nic nie robię.

- Jak to nic?
- Myślę, że to dzięki temu, że zostałam wierna swojemu stylowi w muzyce, to znaczy, że ponad trzydzieści lat przyzwyczaiłam moją publiczność do tego, że słyszą ode mnie piosenki melodyjne. Ich treść jest o radości, miłości, nadziei. Ja nie starałam się szukać niczego nowego i znalazłam swoją drogę piosenkarską. To jest ludziom potrzebne. Jako młoda osoba słuchałam przede wszystkim piosenek nastrojowych, sentymentalnych, przy których trzeba było się trochę zatrzymać, zadać sobie pytanie co jest najważniejsze w naszym życiu. W momencie, kiedy ja sama mogłam przekazać ludziom te treści, to starałam się to robić przez te wszystkie lata. Sadzę, że każdy odnajduje w moich piosenkach cząstkę siebie i swojego życia. To jest też moje życie i życie innych ludzi. Ludzi których spotykam na mojej drodze i staram się to w piosenkach przekazać.

- Jak zaklasyfikować koncert w Bielawkach, bo na pewno było to spotkanie szczególne?
- Tak. Szczególne spotkanie ze względu na dzieci, które niesamowicie reagowały na te piosenki. Sami państwo zauważyliście, że dzieciaki znają te piosenki. Siostry pewnie często puszczają te moje nagrania. To nie było pierwsze spotkanie z tymi dziećmi. Mam też grono takich dzieci w Poznaniu, gdzie mieszkam. Też się z nimi spotykam. One tak samo reagują. Znają moje piosenki i uczestniczą w moich koncertach. To jest chyba najpiękniejsze co może być. Najfajniejsza nagroda z te lata.

- Pani nie po raz pierwszy jest w Bielawkach. Jak pani się dowiedziała o tym domu?
- To było w zeszłym roku, kiedy w bazylice katedralnej w Pelplinie realizowano program „Kolędy świata”. Ja tam również zaśpiewałam grecką kolędę. Tam pojawiły się siostry Alicja i Xawera. Przyszły na ten koncert i bardzo chciały poznać mnie osobiście. Tak się stało. Zapraszały mnie do swojego domu. Ja nie wiedziałam czy dam radę pogodzić terminy, ale udało się i znalazłam taki czas i przyjechałam. Muszę powiedzieć, że byłam pod ogromnym wrażeniem. Nie mówię o tej zewnętrznej stronie, o tym jak tu jest pięknie ale o niesamowitej miłości sióstr do tych dzieci. Robią to najlepiej i dają dzieciom naprawdę wiele miłości. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest jubileusz pięćdziesięciolecia tego domu i zaprosiły nas, długo nie musiały namawiać.

- Śpiewa pani bardzo dużo o miłości. To temat piękny i mówiąc językiem współczesnym „na topie”, ale chyba to co pani prezentuje, to jest głębsze spojrzenie na miłość. Na miłość, która nie jest tylko pustosłowiem, która ma też rozterki. Skąd biorą się te piękne teksty?
- Miłość towarzyszyła mi w domu rodzinnym od najmłodszych lat. Ja urodziłam się jako dziesiąte dziecko w rodzinie, ośmioro z nas do tej pory żyje. Jako najmłodsza byłam rozpieszczana przez moje rodzeństwo. Była ta niesamowita więź pomiędzy nami. Ta opieka starszych nad młodszymi, ta miłość rodziców do nas, naszej kochanej babci, która się nami opiekowała, kiedy rodzice pracowali. Mimo, że nie przelewało nam się materialnie, to jednak mieśmy inne wartości i takie bogactwo wewnętrzne. Przekazywali je nam nasi rodzice. Kiedy mogłam to wszystko przekazać w piosence, to autorzy tekstów, którzy ze mną współpracowali, bardzo często pytali mnie o czym chciałabym zaśpiewać. Często było tak, że dostawałam tekst piosenki i zawsze mówiłam autorowi, że ja tego nie zaśpiewam, bo mi coś tu nie pasuje, bo to nie jestem ja, bo to nie jest moje wnętrze, nie to co do mnie pasuje i to co ja bym chciała wyrazić. Ta współpraca z autorami tekstów była fajna, wspaniała, bo oni się godzili na to i robili te poprawki. Kiedy słucham swoich piosenek po wielu latach, wiem, że powstała jakaś całość. Całość mojego życia. Radości, refleksji. Bo nasze życie składa się z radości, refleksji i smutków i tak musi być.

- Zaśpiewaliśmy razem „Barkę”. Wszystko to wkomponowało się w bardzo ciekawą symfonię. Greczynka, urodzona w Polsce pokazuje, że kultura grecka i polska są chyba sobie bardzo bliskie? Czy można mówić o fenomenie bratnich dusz greckich i polskich?
- Cos w tym jest. Kiedy byliśmy wielokrotnie w Stanach Zjednoczonych i śpiewaliśmy tam dla Polonii, bardzo często przychodzili Grecy. Okazało się, ze na obczyźnie Polacy przyjaźnią się z Grekami. Coś ich łączy. Coś takiego, co powoduje, że się rozumieją. To było niesamowite, kiedy Polacy przyprowadzali swoich przyjaciół Greków i mówili im, że jest taka Eleni, Greczynka śpiewająca w Polsce. Ja jeszcze nie występowałam w Grecji. Teraz już w Grecji o mnie wiedzą, kiedyś nie wiedzieli, bo ja się o to nie starałam aby się na tym rynku znaleźć. Chciałam ten kraj traktować jako miejsce gdzie wypoczywam i tak się stało. Jest coś takiego , co powoduje, że te piosenki mają klimat grecki i nawet jeżeli ja je wyśpiewuję w języku polskim. Czuje się Grecję w muzyce i w brzmieniu instrumentów, bo jest buzuki i w kompozycjach, które Kostas pisze. Połączyliśmy dwie kultury.

- W pani piosenkach często powraca miesiąc maj. Czy uznaje go pani za najpiękniejszy miesiąc w roku?
- Tak. Tak! Ja bardzo kocham maj, kocham nabożeństwa majowe. Ten miesiąc jest miesiącem życia.
- Zatem pięknego życia życzymy. Dzięki serdeczne za rozmowę.
Rozmawiali: ks. Ireneusz Szmagliński i Jarosław Stanek

Dziekuje osobie, która mi go podesłała Smile


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Pią 21:06, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Czw 12:36, 03 Lip 2008    Temat postu:

Miłość, która nadaje sens

Dlatego śpiewam, żeby miłość nie zatonęła w morzu dnia. Dlatego śpiewam, by tak było, że dobry świat to TY i JA.
Wierzę w to, że jedynym fundamentem, na którym budujemy nasze życie, jest miłość. W moim życiu ten fundament stanowią rodzina i dzieciństwo.

Dobroć. Dzieciństwo kojarzy mi się z rodzicami, babcią, rodzeństwem i wielką miłością, jaka nas łączyła. Myślę, że człowiek otoczony miłością potrafi później dawać ją drugiemu człowiekowi. Ktoś, kto wyrasta w atmosferze naturalnej dobroci, jest po prostu dobrym człowiekiem. Gdy byliśmy mali, nasza babcia opowiadała nam bajki, zawsze zakończone morałem, w którym dobro zwyciężało zło. Jako dziecko długo pamiętałam te bajki. Powracam do nich nawet dzisiaj.

Moi rodzice wiele przeszli, bo najpierw opuścili – tak jak stali – dom, potem drugi, w końcu musieli opuścić swoją ojczyznę. Jednak mieli w sobie jakąś niezwykłą pokorę. Nigdy nie narzekali. Przykładem własnego życia pokazywali nam, jak należy żyć i co robić dla drugiego człowieka.

Przebaczenie. Nasz dom był domem otwartym – ktokolwiek przyszedł, zawsze otrzymał pomoc. A jeśli ktoś skrzywdził rodziców, oni starali się go zrozumieć i w jakiś sposób usprawiedliwić.

To był dla mnie wielki przykład. Może właśnie to sprawiło, że po tragicznym wydarzeniu, jakim była w 1994 roku śmierć mojej jedynej 17-letniej córki Afrodyty, którą zamordował jej chłopak, byłam na tyle silna, że postanowiłam mu przebaczyć. Owszem, niejednokrotnie moje serce przeszywał ból matki, która straciła swe jedyne dziecko, ale zdawałam sobie sprawę, że to tragedia nie tylko moja, lecz dwóch rodzin. Jedynym lekarstwem na odzyskanie wewnętrznego pokoju i odnalezienie na nowo sensu życia było przebaczenie, które jest miłością najtrudniejszą.

Zaufanie. Śpiewam, że nic miłości nie pokona, że jest najważniejsza. Mam na myśli tę prawdziwą miłość, która jest darem dla innych, a nie tę zaborczą, która zwykle prowadzi do dramatów.

Tym, co wiąże się z prawdziwą rodzinną miłością, jest zaufanie. Podkreślam to na wielu spotkaniach z młodzieżą. Wiem, że są trudne czasy dla relacji rodzinnych. Młodzi mają zwykle swoje tajemnice i wydaje się im, że wszystkie problemy są w stanie rozwiązać sami, a rodzice są zabiegani i nie mają czasu. Po tragedii, którą przeżyłam, zachęcam młodych ludzi, aby w trudnych sytuacjach zaufali swoim rodzicom, rozmawiali z nimi i dla własnego dobra skorzystali z ich życiowego doświadczenia.



[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Pią 21:14, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Czw 12:57, 03 Lip 2008    Temat postu:

W Ewangelii św. Jana, Jezus mówi, że trzeba nam powtórnie się narodzić? Często temu powtórnemu narodzeniu - dla Boga - towarzyszą bardzo trudne doświadczenia życiowe? Czy tak nie było także w Pani przypadku?

Zawsze wierzyłam w Boga, chodziłam do kościoła. Ale przeżywając swoją osobistą tragedię jaka miała miejsce w 1994 roku, kiedy straciłam jedyną córkę Afrodytę, moja wiara uległa wielkiemu wzmocnieniu. Można powiedzieć, że było to moje ponowne, jeszcze głębsze nawrócenie. Wydawać by się mogło, że tak naprawdę to powinnam się odwrócić od Boga i zarzucić mu niesprawiedliwość, albo oskarżyć Go, o to, że zabrał mi jedyne dziecko. Tak większość ludzi po przeżytych tragediach reaguje. Przez wiele lat są katolikami, i nagle w tych trudnych chwilach tracą wiarę. W moim przypadku było odwrotnie. Kiedy dowiedziałam się o tym wydarzeniu, pierwszym odruchem był telefon do matki chłopca, który zabił moją córkę. Powiedziałam jej, że straciliśmy dzieci, bo uważałam, że ona też w jakiś sposób utraciła swoje dziecko. To właściwie była i jest tragedia dwóch rodzin. Skoro taka była wola Boża, uznałam, że Bóg przeznaczył mi jakieś zadanie tutaj na ziemi do wykonania. Zadanie związane z moim śpiewem, muzyką, z tekstami, które wnoszą dużo optymizmu, radości i wiary. Efektem tego, była wydana w 1995 roku płyta "Nic miłości nie pokona". Chciałam aby była ona przesłaniem dla tych wszystkich ludzi, którzy przeżywają podobne tragedie, niekoniecznie w sensie dosłownym, ale w wymiarze doświadczanego bólu i cierpienia. Chciałam tym ludziom uświadomić, że z każdego problemu jest wyjście. Takie czy inne, ale jest. Trzeba szukać tego wyjścia, i nie tracić nadziei.

Często chcemy przebaczyć, ale nie potrafimy. Skąd w Pani siła, aby móc w ten sposób podejść do tak bolesnego doświadczenia?

Może ja to wyniosłam z domu rodzinnego? Moi rodzice są Grekami, a Grecy mają w sobie ogromny potencjał optymizmu i potrafią dojrzeć światło w najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Obserwując swoich rodziców, którzy przeszli w życiu bardzo dużo, widziałam, że oni nigdy nie tracili pogody ducha, wiary i nadziei. Mieli ogromną pokorę wobec tego co wydarzało się wokół nich. Rodzice pokazali mi, jak trzeba do każdego problemu podchodzić i wydaje mi się, że taką siłą, o którą Pan pyta, jest dla mnie rodzina, jest wzorzec moich rodziców. Wraz z rodzeństwem potrafiliśmy szanować naszych rodziców. Oczywiście wiele ich słów, wpuszczało się jednym uchem a drugim wypuszczało, ale wszystkie te słowa dzisiaj wracają. Spotykając się z młodzieżą mówię im, aby nauczyli się nawiązać dialog z własnymi rodzicami. W obecnym czasie rodzice nie potrafią rozmawiać z dziećmi i dzieci nie potrafią rozmawiać z rodzicami. Bywa na przykład, że rodzice wracają zmęczeni z pracy i w takim momencie dzieci zwracają się do nich z własnym problemem. W tej sytuacji natychmiast dochodzi do napięć i konfliktów.

Powiedziała Pani, że po tej historii, jest Pani w stanie znieść każdy krzyż.

Nie ma większej tragedii jak utrata dziecka. Zazwyczaj inna jest kolejność odchodzenia z tego świata. W dzisiejszych czasach tracimy dzieci w różny sposób, czasem bardzo tragiczny. Powinniśmy wszyscy zadać sobie wreszcie pytanie: Dlaczego tak się dzieje, że np. trzynastoletni chłopiec zabija swego rówieśnika. Dlaczego tak się dzieje?

A Pani jak myśli, dlaczego?

Brak czasu dla dzieci. Rodzice są zajęci. Dlaczego są zajęci? Bo muszą walczyć o byt - i koło się zamyka. Rodzice powinni zarabiać tyle pieniędzy w normalnym czasie pracy, aby być więcej w domu. A tak dzieci pozostawione są sobie. Wychowuje je telewizja, video, internet albo ulica. A Bóg odchodzi na coraz dalszy plan.

W jednym z wywiadów użyła Pani takiego sformułowania: "Mój przyjaciel Bóg"...

Tak. Bóg nie jest tylko w kościele. Jest on przede wszystkim z nami. Jest blisko nas, w każdej sytuacji. Bóg jest Osobą, do której możemy zwracać się z każdym problemem. Wiele godzin spędzam w samochodzie jadąc na koncerty. Jest to dla mnie doskonały czas na rozmowę z Nim. On jest zawsze przy mnie. Nie potrzebuję odmawiać gotowych modlitw. Mogę z Nim rozmawiać jak z przyjacielem i opowiedzieć Mu o wszystkich swoich lękach, problemach, obawach. Jego nie widać, ale On jest i kiedy wszystko Mu powiem On daje ulgę. Takie nawiązanie relacji z Bogiem powoduje, że nasze serce otwiera się i On może w nie wejść. Ponieważ jest Pokojem i Miłością, wnosi do naszego serca pokój i miłość. To jest bardzo potrzebne każdemu i nie wierzę tym, którzy mówią, że Boga nie potrzebują.

W jaki sposób będąc tyle już lat na estradzie, uniknęła Pani manieryzmu tego środowiska, gdzie często rządzą inne prawdy niż te, o których Pani śpiewa i jakie sobą Pani prezentuje?

Po co grać kogoś kim się nie jest? Jestem normalną dziewczyną, która wychowała się w małej miejscowości. Pochodzę z prostej rodziny. Ojciec był stolarzem, mama krawcową. Ja się tego nie wstydzę, przeciwnie cieszę się. Otrzymałam od Boga taki dar, jak umiejętność śpiewania i chcę tym darem służyć. Zostałam piosenkarką, mimo iż tego nie zamierzałam. Wcześniej chciałam być nauczycielką wychowania muzycznego. Współpraca z greckim zespołem "Prometeusz" miała trwać tylko rok. No i ten rok ma już ponad 25 lat. Jest dla mnie ogromną satysfakcją, że mogę śpiewać. Nawet krępują mnie sytuacje, kiedy ludzie chwalą mnie zbyt mocno. Ja nic takiego nie robię, po prostu śpiewam, bo lubię śpiewać. Często krytycy zarzucali mi kiczowatość moich tekstów, prostotę melodii. Nie przejmuję się tym. Dla mnie najważniejsi są ludzie, którzy mnie słuchają. Jeśli im i mnie odpowiada to co śpiewam, to dlaczego ja mam robić coś, co spodoba się jakiejś garstce panów redaktorów. Nie można robić czegoś, czego nie czuje się wewnętrznie. Dlatego pozostałam wierna swemu stylowi, i nadal będę śpiewać w ten sposób.

Sprawia Pani wrażenie osoby szczęśliwej, a więc Pani Credo?...

Wiara jest drogowskazem, i światłem. Pozwala zdystansować się do rzeczy tego świata. Staram się szukać szczęścia poza sferą materialną. Staram się szukać Boga, i nie tracić nigdy tej drogi, pomimo wszystkich kłopotów, trudności i problemów...

...a śpiew staje sie modlitwą i głoszeniem miłości Jezusa?

Oczywiście. Otrzymałam we Włoszech nagrodę św. Rity. To nie była nagroda finansowa, lecz pergamin, na którym, w moim przypadku było napisane: Poprzez muzykę i śpiew ewangelizuje miłość i przebaczenie.
Poprzez muzykę i śpiew można naprawdę bardzo dużo zdziałać. Mam na to dowody od wielu osób. Piszą (dzieci, młodzież i dorośli), że moja postawa i moje piosenki pomagają im stawać się lepszymi, że to co śpiewam jest dla nich drogowskazem w życiu. Nie może być większej nagrody i większego szczęścia...

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Andrzej GOŁĄB



[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Pią 21:04, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Czw 13:30, 03 Lip 2008    Temat postu:

ŚPPIIEEWWAAMM OO TTYYMM,, CCZZYYMM ŻŻYYJJĘĘ......
Z Eleni - polską piosenkarką greckiego pochodzenia - rozmawia s. Anna Czajkowska.
(Eleni Tzoka (czyt. Dzoka) urodziła się 27 kwietnia 1956 roku w Bielawie na Śląsku jako dziesiąte dziecko greckich emigrantów Despiny i Peryklesa Milopulos.
Wyszła za mąż za Fotisa Tzokasa, mając 20 lat. Ich jedyna córka, Afrodyta, zginęła w 1994 roku z rąk swojego byłego chłopaka Piotra.)
Jest Pani piosenkarką, której z upodobaniem słuchają wszystkie pokolenia – na koncertach gromadzą się całe rodziny i świetnie się bawią. Jak Pani sądzi - czemu to Pani zawdzięcza?
Rzeczywiście tak jest i sprawia mi to ogromną radość. Często jestem słuchana w domach przez pokolenia. Ludzie mówią o mnie: „nasza Eleni”Smile Jest to bardzo miłe, gdy traktują mnie tak,
jakbym była częścią ich rodziny. Jest to dla mnie najcudowniejsza i najcenniejsza nagroda za te trzydzieści kilka lat pracy na estradzie - pracy pięknej, ale i trudnej zarazem. Czemu to zawdzięczam? Od wielu lat nie zmieniłam swojego stylu śpiewania; są to piosenki melodyjne - piosenki, które mówią o zwykłych, ludzkich problemach, o codziennym życiu, także o moim własnym, o wydarzeniach z życia osób, które są mi bliskie - moich znajomych, przyjaciół... Nie mogę oddzielić mojej pracy zawodowej od codziennego życia - te dwie rzeczywistości stanowią jedność. To, co przeżywam w danym momencie, co czuję, przenika do treści moich piosenek, wybrzmiewa przede wszystkim w tekstach, w sposobie ich wykonania. Poza tym w moich piosenkach jest dużo Grecji, bo moi rodzice byli Grekami. Mam dwie ojczyzny: urodziłam się w Polsce, ale moje korzenie tkwią w ziemi greckiej. Może dlatego jestem trochę inna na estradowym rynku polskim:)
Głównym tematem śpiewanych przez Panią utworów jest miłość. Dlaczego?
Śpiewam o tym, czym żyję. Miłość towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Nie znałam niczego innego. Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie. Moi rodzice doświadczyli wielu trudów w swoim życiu. Wojna domowa w Grecji zmusiła ich do emigracji. Znaleźli się w obcym kraju, nie znali języka, musieli zatroszczyć się o utrzymanie dzieci, a mimo to, nigdy nie słyszałam, żeby się żalili czy narzekali na swój los. Wiedzieli, że powinni zadbać także o nasze wykształcenie - przykładali do tego dużą wagę. Warunki były naprawdę niełatwe. Mieszkaliśmy w osiem osób w dwóch pokojach. Troje mojego rodzeństwa studiowało - trzeba było naprawdę dużo wysiłku, żeby temu podołać, ale moi rodzice nigdy nie mówili, że jest im za ciężko. Więcej, nawet dzielili się jeszcze z innymi ludźmi tym, co posiadali - choć żyliśmy bardzo skromnie. W ten sposób starali się dać nam jak najwięcej miłości i nauczyć okazywać ją innym nie tylko w słowach, ale również w czynach. Byłam najmłodsza, a więc najbardziej rozpieszczana:) Wszyscy opiekowali się mną i mi pomagali. Zresztą do dziś z rodzeństwem trzymamy się blisko i bardzo się wspieramy. Tak więc treścią mojego życia, i to od samego dzieciństwa, jest miłość - miłość do Boga, do rodziny, miłość do innych ludzi i miłość do przyrody.
Z miłością bardzo ściśle łączy się przyjaźń. Czy myślała Pani kiedyś o tym, żeby zaśpiewać o przyjaźni?
No właśnie... Chociaż zaśpiewałam o przyjaźni: Strzeż się dobrych przyjaciół, ale jest to dosyć przewrotny i przekorny tekst;) Oczywiście prawdziwą przyjaźń bardzo sobie cenię.
Czytelnicy naszego kwartalnika to głównie grono Przyjaciół tworzących Młodzieżowe Dzieło Pomocy dla Czyśćca. Na pewno chcieliby się dowiedzieć czym dla Pani jest przyjaźń?
Od wielu lat mam przyjaciół, z którymi regularnie się spotykam i są to sprawdzeni przyjaciele. Mówi się, że prawdziwą przyjaźń można poznać w biedzie. Ja tego doświadczyłam. Gdy w moim życiu doszło do tragedii, wszyscy stanęli blisko mnie i byli przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Jednak w przyjaźni nie o to chodzi, że musimy się codziennie widzieć i rozmawiać. Czasami nie widuję się z kimś dłuższy czas, ale gdy zadzwoni o północy czy jeszcze później, gdy chce żeby go wysłuchać, to nie ma sprawy - po to się ma przyjaciół.
Czy jest więc szansa, że zaśpiewa Pni o prawdziwej przyjaźni?
Tak, oczywiście:))
Trzymam za słowo:) Może ta piosenka stałaby się przesłaniem czy wezwaniem dla młodych ludzi, bo miłość i przyjaźń jakby tracą na wartości…, coraz mniej dla nich znaczą...
W pewnym sensie ich rozumiem, bo przecież często my, dorośli, coraz bardziej jesteśmy zakręceni. Nie dajemy im tego, co powinniśmy, więc z czego oni mają czerpać? Oni mają dużo pokus wokół, dużo niedobrych rzeczy chłoną z prasy, z innych mediów i wskutek tego tracą rozeznanie, co jest dla nich dobre, a co złe. Jeżeli i my im nie pomagamy właściwie wartościować, to w końcu się gubią: co to jest miłość, czym jest przyjaźń?. Spotykam się z młodymi ludźmi i widzę, że jest w nich dużo wrażliwości, chociaż niekiedy mocno ukrywanej pod grubą warstwą pozornej pewności siebie i siły. Gdy się spojrzy głębiej, okazuje się, że są to osoby tęskniące właśnie za tą prawdziwą miłością, za przyjaźnią.
Jak określiłaby Pani różnicę między przyjaźnią i miłością?
One są bardzo blisko siebie, trudno je rozdzielić… To jeszcze zależy w jakich relacjach…, ale wydaje mi się, że są ze sobą bardzo związane. Przyjaźń i miłość to jakby dwie bliźniacze formy ludzkich relacji...
Czy mąż może być przyjacielem?
Może być… Mój mąż jest dla mnie przyjacielem, a ja - jako żona - jestem przyjacielem dla niego. Często doświadczam tego np. w sprawach zawodowych. Pracujemy w tej samej branży, a mimo to potrafimy o tym rozmawiać godzinami. Nawet jeżeli widzimy się krótko, bo akurat ja wróciłam, a mąż wyjeżdża, to często się kontaktujemy, choćby telefonicznie, i wszystko uzgadniamy, omawiamy. Po wielu latach wspólnego życia jesteśmy przyjaciółmi. Na pewno wymaga to wzajemnego zaakceptowania swoich słabości i nie podkreślania wad tej drugiej strony. Nie trzeba ich uwypuklać, a raczej starać się je umniejszać. Ja też mam swoje wady. Oboje wiemy, co nas w sobie nawzajem drażni. Dlatego wystarczy jedno spojrzenie i już wiemy o co chodzi:) To tylko od nas zależy, jak sobie z tym poradzimy… Trzeba nauczyć się umniejszać wady… Jeżeli małżonkowie są przyjaciółmi to jest to coś wspaniałego… Właśnie w takiej relacji miłość przeplata się z przyjaźniąSmile
Jaką rolę odegrała przyjaźń w najtrudniejszych chwilach Pani życia, a szczególnie po zabójstwie córki?
No właśnie… Znam przykłady małżonków, którzy w sytuacjach, gdy dochodziło do takich tragedii, zaczynali obwiniać siebie nawzajem, obarczać czymś, co tak naprawdę nie istnieje… Przecież każdy z nas popełnia błędy i nie chodzi o to, aby ich skutkami obciążyć jedną stronę… Takie koncentrowanie się na znalezieniu winnego, albo na formie zemsty nad sprawcą tragedii, nie wniesie nic dobrego. Ja i mój mąż zastanawialiśmy się nad tym, gdzie popełniliśmy błąd,
czego nie dopilnowaliśmy? Dlaczego dwoje młodych ludzi nie poradziło sobie z tym uczuciem? Przecież miłość jest czymś pięknym, dlaczego więc z jednej strony ta miłość była tak zaborcza? Dlaczego miłość, która nie powinna zabić… jednak zabiła? Po prostu zadawaliśmy dużo pytań… Poszukiwaliśmy przyczyn tragedii i odpowiedzi na nasze pytania, ale nie obwinialiśmy siebie nawzajem… Tutaj sprawdziła się nasza miłość i przyjaźń…
Co mogłaby Pani powiedzieć młodym, zakochanym ludziom o przejawach źle pojmowanej miłości na podstawie relacji Afrodyty i Piotra?
Jest bardzo delikatna granica między miłością, a nienawiścią… Gdy się ją przekroczy, miłość przeradza się w zachłanność: „Jeżeli nie jesteś moja, to niczyja nie będziesz” - tak mówił Piotr do Afrodyty.
Afrodytka zostawiła zapiski, w których scharakteryzowała tę relację. To najpierw było koleżeństwo, potem przyjaźń, która w końcu przerodziła się w miłość, z którą on sobie nie poradził… Afrodytka, widząc, że to idzie w złym kierunku nie dała rady tego zatrzymać, a nie podzieliła się tym z nami, nie mówiła do końca prawdy, że się boi… Właśnie tutaj jest błąd, że młodzi ludzie nie mówią nam, rodzicom, o swoich emocjach, o obawach… Kiedy spotykam się z młodzieżą bardzo podkreślam, że trzeba szczerze rozmawiać z rodzicami… Jeżeli nie z rodzicami, to przynajmniej wyznać to jakiejś dorosłej osobie, do której mamy zaufanie, że dzieje się coś niedobrego… Nie można dopuścić do tego, żeby jedna osoba zniewalała drugą… W swoich notatkach Afrodytka napisała, że miłość polega na tym, że człowiek rozwija się sam i pomaga w tym rozwoju osobie, którą kocha… Jeżeli widzimy, że to nie idzie w dobrym kierunku, trzeba jak najszybciej wycofać się, dopóki nie jest za późno. W przypadku mojej córki już było za późno… Afrodyta mówiła swoim rówieśnikom, że ona kiedyś żywa ze szkoły nie wyjdzie, ale oni to zlekceważyli - jak to młodzi ludzie - nie potraktowali tego poważnie… Gdyby to do mnie powiedziała, zaczęłabym pytać, dociekać… Może udałoby się uniknąć tragedii… Nie można lekceważyć takich sygnałów…
Nie jest chyba łatwo dostrzec w porę takie niebezpieczeństwo i odejść...
Zdaje sobie sprawę, że pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Często nawet my dorośli z taką miłością sobie nie radzimy, z takim zniewoleniem emocjonalnym w małżeństwach, w rodzinach - ileż przykładów można wskazać… A co dopiero młodzi, którzy dopiero w to wchodzą, dla których są to pierwsze doświadczenia, którzy wiedzą, że miłość jest czymś pięknym, czymś fascynującym… Tak, miłość jest piękna, ale jeżeli pojawiają się niedobre jej przejawy: ograniczanie kontaktów z dotychczasowymi przyjaciółmi, zbytnia zazdrość, szantaż: „jeżeli nie zostaniesz ze mną, to coś złego sobie zrobię”, itp., trzeba się wycofać z tej relacji…
Ile czasu zmagała się Pani z bólem po stracie córki, zanim dokonało się przebaczenie?
Ten proces nie był długi. Bardzo pomogło mi to, czego uczyła nas mama, czego doświadczaliśmy w domu - postawę przebaczania mieliśmy wpajaną od dziecka. Byliśmy uczeni miłości do każdego człowieka, bez względu na to jaki by był… Dlatego przebaczyłam natychmiast. Gdy dowiedziałam się o tragedii zaraz zadzwoniłam do mamy Piotra - przecież obydwie straciłyśmy dzieci. Nie do końca obwiniałam Piotra za to, co się wydarzyło, nigdy nie czułam nienawiści do niego, nie pragnęłam zemsty. Raczej zastanawiałam się gdzie my, rodzice, popełniliśmy błąd. W czasie bezsennych nocy, gdy rozmawiałam z Bogiem, gdy pytałam dlaczego do tego doszło,
wzięłam jakby pod lupę całe swoje życie… Był to taki swoisty rachunek sumienia, dochodzenie do przyczyn tragedii - dlaczego Piotr to zrobił? I tak naprawdę na te pytania nie ma odpowiedzi… Dlatego pogodzenie się z wolą Bożą uznałam za drogę najwłaściwszą, bo wtedy łatwiej sobie wszystko poukładać… Jednak ból, nieutulony żal po stracie Afrodytki pozostał… On nadal jest… i chyba nie minie nigdy… To chyba normalne… Czy to znaczy, że przebaczyła Pani natychmiast, ale żałoba trwała dłużej? Tak… Gdy wszystko gwałtownie runęło w moim życiu, chyba rok albo nawet dwa lata… tak naprawdę nie wiem jak minęły. Chociaż szybko wróciłam do pracy, jeździłam na koncerty, robiłam zakupy i zajmowałam się domem… funkcjonowałam tak, jakby mnie ktoś zaprogramował.
Próbowałam wychodzić naprzeciw moich przyjaciół, gdy nie wiedzieli jak się zachować wobec mnie. To było dla nich bardzo trudne i dlatego wiedziałam, że ja ze swojej strony muszę im pomóc, że muszę przejść ponad swoim bólem. Nie mogłam przecież zabronić moim koleżankom, żeby opowiadały o swoich dzieciach… Jak to w środku bardzo mnie bolało(!), starałam się jednak nie okazywać niczego na zewnątrz. Wiedziałam, że musze być twarda, że muszę to przełamać w sobie, bo inaczej nie będę mogła normalnie żyć i kontaktować się z przyjaciółmi. Jeżeli nie będziemy mogli rozmawiać o normalnym biegu życia, to o czym innym? Dlatego nie miałam wyjścia… musiałam pokonać ból. Przecież wkoło otaczali mnie ludzie, patrzyłam na rówieśników Afrodytki, wypłakałam wiele łez, zmagałam się też z takim dziwnymi obawami o nią: gdzie teraz jest?, co się z nią dzieje?… Myślałam - ja siedzę sobie w domu, a gdzie jest moje dziecko? Każdy więc musi ten okres żałoby przejść… Nie da się inaczej... Cdn.



[link widoczny dla zalogowanych]



[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Pią 21:17, 04 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 16:18, 04 Lip 2008    Temat postu:

Aniu, jeśli nie jest dla Ciebie problemem, pisz, proszę skąd pochodzi dany materiał (tytuł gazety, tytuł wywiadu i data). Z góry dziękuję
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iza




Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:11, 20 Lip 2008    Temat postu:

Dodatek do dziennika "Polska. Metropolia Warszawska" z dn. 10.07.2008

ELENI-SMAKI ŻYCIA
NIE PRZEPADAM ZA OLIWKAMI!

-Kuchnia grecka-jaka ona tak naprawdę jest?
-Przede wszystkim jest to kuchnia słoneczna, śródziemnomorska, bogata w warzywa, owoce, liwki, oliwę, a co za tym idzie-bardzo zdrowa. Oliwa jest niezwykle ważna. W Grecji dodawana jest niemal do wszystkiego-zarówno do dań na cieplo, jak i na zimno. I rzeczywiście tamtejsza oliwa fantastycznie smakuje.

-Jakie dania są dla Grecji najbardziej typowe?
-Sałatka grecka z serem feta, tzatziki, różnego rodzaju pieczenie z baraniny czy jagnięciny, oliwki, faszerowane pomidory i papryka, a także ouzo, czyli anyżkowa wódka, którą Grecy rozcieńczają wodą. Uważam, że jest bardzo smaczna.

-Wychowała się Pani w Polsce. Jak wspomina Pani smaki swojego dzieciństwa-bardziej po grecku czy może jednak po polsku?
-W domu gotowała mama, która starała się łączyć obydwie kuchnie. Ale w czasach, kiedy byłam małą dziewczynką oryginalne greckie produkty-jak feta czy oliwki-były nieosiągalne. Mama, chcąc stworzyć namiastkę kuchni, na której sama się wychowała, robiła nam faszerowaną mięsem paprykę i pomidory.

-A co z greckich dań Pani najczęściej przyrządza w swoim polskim domu?
-Dość często robię moją ulubioną zapiekankę pastitsio z makaronem, mielonym mięsem, bakłażanami, pomidorami i ziołami.

-Jest coś za czym Pani nie przepada?
-Może to się wydać nieprawdopodobne, ale nie lubię oliwek!

Rozmawiała: Izabela Pałucha


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Nie 23:13, 20 Lip 2008    Temat postu:

O chwilowej przygodzie z estradą,
która trwa już trzydzieści lat,
umiejętności przebaczania
i greckiej nucie w polskich piosenkach
z ELENI
rozmawia Ryszard ULICKI

- Czym jest Grecja w twoim życiu? Choć rodzice byli rdzennymi Grekami, to urodziłaś się jednak w Polsce. Jak zatem ojczyzna rodziców wpisała się w twoje życie i jakie masz z nią związki? Jakie emocje rodzi jej kultura, jak wpływa na to, co robisz w życiu prywatnym i zawodowym?

- Tak się złożyło, że urodziłam się w Bielawie, jako ostatnie - dziesiąte dziecko moich rodziców, którzy codziennie wpajali nam i tradycję i kulturę Grecji. Najlepszym dowodem jest to, że do szóstego roku życia mówiłam wyłącznie po grecku. Oczywiście w czasie zabawy z polskimi rówieśnikami uczyliśmy się tych kilku słów, które były niezbędne podczas czasie podwórkowych spotkań, a kiedy później poszłam do polskiej szkoły, bardzo szybko i bez problemów nauczyłam się języka polskiego. Nadal jednak podtrzymywałam kontakt z językiem rodziców, ponieważ wszystkie dzieci pochodzenia greckiego po zajęciach pozostawały w szkole i dodatkowo uczyły się greckiego.

Ważnym elementem więzi z kulturą Grecji były działające wówczas kluby greckie, w których spotykali się wszyscy Grecy i gdzie nas - dzieci, ale nie tylko - uczono tańców narodowych i pieśni. Wielu Polaków odwiedzało i te kluby i nasz dom, który tętnił śpiewem i muzyką. Były to czasy, w których Grecja była odległym i niezbyt dostępnym, ale bardzo interesującym krajem. Nasi polscy sąsiedzi byli nie tylko ciekawi, ale z całą pewnością lubili grecką muzykę i pieśni. Muzyka była w moim domu częścią codziennego życia. Nie czekało się na szczególne okazje lub święta. Po prostu siadaliśmy i śpiewaliśmy. Moje starsze rodzeństwo grało na gitarach i mandolinach. W ten sposób Grecja, mimo geograficznego oddalenia, od najmłodszych lat nieustannie była we mnie. Towarzyszyła mi, kształtowała moją wrażliwość.

I chociaż tutaj się urodziłam i wychowałam, chodziłam do szkoły, tu mam swój dom i przyjaciół - ciągle powtarzam, że mam dwie ojczyzny - Polskę i Grecję, do której wyjeżdżam co roku, ponieważ tam mam swoją najbliższą rodzinę, a zwłaszcza rodzeństwo. Tam się spotykamy, wspominamy, cieszymy możliwością bycia razem - u siebie. Ale na pytanie, którą z moich ojczyzn bardziej kocham - nie potrafię odpowiedzieć. W Polsce tęsknię za Grecją, którą mam w duszy i w genach, a w Grecji po jakimś czasie serce wyrywa się do Polski - do domu, do moich bliskich i mojej publiczności i tak już będzie do końca życia.

- Dom pełen muzyki, rodzinne śpiewanie i troska żyjących w Polsce Greków o zachowanie własnej kultury i tradycji wiele nam mówi, ale to wszystko jeszcze nie wyjaśnia, jak trafiłaś na estradę i do zawodowego uprawiania pieśni i piosenki .

- Od najmłodszych lat śpiewałam na różnych uroczystościach oraz w chórze szkolnym, ale nigdy nie myślałam poważnie o tym, żeby zostać piosenkarką. Chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznegoi z moją przyjaciółką zdawałyśmy do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze, ale nie dostałyśmy się na te studia i postanowiłyśmy, że nasze papiery złożymy do dwuletniej szkoły we Wrocławiu - na informatykę.

Był to, jak widać, zupełnie odległy od planowanego kierunek nauki, ale uważałam, że nie mogę bardzo obciążać rodziców i muszę zdobyć konkretny zawód, żeby nie musieli mnie utrzymywać, a zwłaszcza martwić się, co ze mną zrobić w przyszłości.

Tak się stało, że mój najstarszy brat znał Kostasa, mojego obecnego menadżera i on zaproponował mi śpiewanie w greckim zespole Prometeusz. Miałam w nim pośpiewać przez rok. Nie bez znaczenia był fakt, że ten zespół od pewnego czasu już zarobkował, ale i tak wszystko traktowałam w kategoriach "przygody z piosenką", a przy okazji chciałam trochę pomóc finansowo rodzicom. Jak widać i słychać - ten "rok" przedłużył się do trzydziestu lat. Wszystko się bardzo szybko potoczyło - pierwsze koncerty, pierwsze nagrania, pierwsza płyta i stało się..samo poszło!

- W dziedzinie kariery artystycznej wszystko zaczęło się dobrze i potoczyło dość gładko, ale czy nie doświadczyłaś kiedyś poczucia odrzucenia lub niechęci z powodu swojej "inności?

- Nie!Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Nie mogę swojego doświadczenia uogólnić. Mówię wyłącznie za siebie. Rodzice otrzymywali czasem jakieś niemiłe sygnały, ale ponieważ byli bardzo pokorni, bardzo wyrozumiali, to nie traktowali tego jako czegoś złośliwego czy niedobrego - po prostu uważali, że takie jest życie i wiedzieli, że ta koegzystencja dwóch narodów, wymuszona nie przez nie przecież lecz przez dramatycznie powikłaną historię nie była łatwa ani dla jednej, ani dla drugiej strony. Ja nie odczuwałam odrzucenia z powodu swojej "inności". Oczywiście byłam inna i w klasie się wyróżniałam, choćby karnacją skóry, kolorem włosów - troszeczkę inaczej wyglądałam, ale byłam traktowana właśnie jako osoba interesująca - wzbudzająca ciekawość. Pamiętam, że moi polscy rówieśnicy chcieli się ode mnie dowiedzieć coś na temat Grecji, jej historii i naszych zwyczajów.

- Byłem na wielu twoich koncertach i od dawna obserwuję twoje relacje z publicznością. Jesteś przyjmowana z ogromnym entuzjazmem. Ludzie nie tylko domagają się bisów, ale również śpiewają. Mam wrażenie, że jesteś nie tylko wykonawczynią koncertu, ale i jego reżyserem, ponieważ świadomie prowadzisz do takiego finału, w którym ludzie się jednoczą i śpiewają razem z tobą. Jest to zapewne wyraz dojrzałości artystycznej i zawodowego perfekcjonizmu. To się nie bierze z nikąd. Czy ty planowo - od początku budowałaś model swojej kariery? I w jakim jej momencie miałaś taką świadomość artystyczną, że już wiedziałaś, w jakim kierunku trzeba iść? Kto i co zadecydowało o dokonanych wyborach? Co decyduje o tym, że człowiek wchodzi na właściwą drogę rozwoju artystycznego i nie rozmienia się na drobne - nie błądzi po manowcach sztuki?

- Tak się stało, że Kostas był nie tylko menadżerem, ale także był i jest znakomitym kompozytorem wielu piosenek, piosenek bardzo charakterystycznych. On jako Grek wnosi do swojej muzyki tę niepowtarzalna nutę - te greckie wibracje i brzmienia pulsujące słońcem i tradycją naszej kultury. I chociaż śpiewam przecież po polsku, i w Polsce, i dla polskiej publiczności, to nikt nie ma wątpliwości, że w tych kompozycjach brzmi nuta z Hellady.

Pragnę przypomnieć, że kiedy zaczynałam karierę w zespole "Prometeusz", nasz program opierał się wyłącznie na muzyce greckiej i dopiero po jakimś czasie zaczęliśmy wprowadzać piosenki w języku polskim. Doszło do tego, że obecnie prawie cały program śpiewam w języku polskim, z wyraźnie zaznaczoną nutką grecką, ale oczywiście jest w nim sporo piosenek greckich.

Jak to się stało, że zostałam wierna swojemu stylowi? Zawsze uważałam, że śpiewając określony rodzaj piosenki pozostaję tą Eleni, na którą przychodzą ludzie chcący słuchać utworów melodyjnych, które w przekazie słownym mówią o naszym życiu, w których każdy odnajdzie coś swojego - kawałek swojego doświadczenia, swojego bólu, swojej tęsknoty, także marzeń i radości. Nie unikam jednak piosenek radosnych, pełnych optymizmu, bo zarówno radość życia i optymizm są cechami Greków - także piosenek, w których wyraża się poczucie humoru i pogoda ducha. A ja jestem osobą pogodną. Uważam, że nasze życie składa się i z radości i ze smutków. Pomimo tego, czego doświadczyłam, staram się ludziom pokazać, że nie na tym polega nasze życie, by to, co nas w życiu spotyka bardzo złego, bardzo tragicznego, by to obracać w niedobrą stronę, ale na tym, by z tego doświadczenia mimo wszystko wynieść coś dobrego.

Przyczyny wierności moich słuchaczy upatruję w tym, że się nie zmieniłam i ludzie od trzydziestu lat wiedzą, czym ich powitam, co im dam, co im zaśpiewam. Wiedzą, że będzie radość i będą łzy. Nigdy nie szukałam czegoś, co nie jest w mojej naturze. Czuję to, co śpiewam, a jeśli ja to czuję - to czego więcej mam szukać? W moim zawodzie potrzebna jest naturalność, szacunek dla publiczności. Na to wszystko artysta musi zapracować. To, że po tylu latach nadal jestem obecna w życiu estradowym i utrzymuję się na tym specyficznym "rynku" - to jest także efekt mojego zachowywania się w życiu prywatnym. nie przekraczania granicy, za którą buzuje woda sodowa niektórych "artystów". Wiem, że jestem dla ludzi - dla publiczności. Mam ich radować, wzruszać, zachęcać do wyrywania się z szarej codzienności. Wiem również, że bez nich nie ma mnie. Po jednym z koncertów pewna kobieta powiedziała do mnie - pani nam daje tyle siły - tyle inspiracji, a ja odpowiedziałam, że jest to relacja zwrotna. Mnie publiczność uskrzydla i także daje mi siłę do dalszej pracy - do dalszych poszukiwań i doskonalenia swojego warsztatu pracy. Koncert, w czasie którego dochodzi do wspólnego śpiewania znosi tradycyjny podział na scenę i widownię - na gwiazdę i publiczność. Staje się rodzinnym spotkaniem, w czasie którego wszyscy chcemy się dobrze czuć i bawić.

- Skoro dotknęliśmy problemu popularności, pomówmy o tym, czym jest ona w twoim życiu? Znam artystów, którzy twierdzą, że jest zmorą ich życia.

- W moim życiu jest to radość. Oczywiście chciałabym czasem wyjść spokojnie po zakupy lub do miasta i pozostać niezauważona. To się nie udaje. Reakcje ludzi są różne. Ktoś przejdzie i uśmiechnie się tylko, ktoś powie dzień dobry, a ktoś podejdzie i poprosi o autograf lub zamieni ze mną parę słów, ale jest to wszystko miłe i sympatyczne. Ja to obieram jako wyraz szacunku wobec mojej osoby. Całe życie szanowałam i szanuję ludzi - swoją publiczność i myślę, że teraz oni mi to odwzajemniają. Za to im bardzo dziękuję - za to, że przez tyle lat moja publiczność, która rośnie razem ze mną i razem ze mną idzie tą moją drogą, była ze mną w radosnych chwilach mojego życia zawodowego, ale była także w tych najtrudniejszych. Czułam jej życzliwość i chęć wsparcia. Dawała mi to odczuć spojrzeniami, dotknięciem ręki lub objęciem mnie. W jakiś sposób uczestniczyła też w mojej tragedii. To, że moi fani, moja publiczność jest ze mną w tych dobrych i złych chwilach mojego życia jest źródłem największej satysfakcji, nie boję się powiedzieć - szczęścia.

- Zaczęłaś mówić o wielkim dramacie twojego życia, a ja spoglądam na hotelową toaletkę, na której stoi mały ołtarzyk ze zdjęciem twojej tragicznie utraconej w 1994 roku córki Ateny, którą zamordował jej chłopak, Piotr. Jestem pełen podziwu dla twojego moralnego męstwa polegającego na tym, że mu wybaczyłaś. Skąd wzięłaś taką wielką siłę? Taką wielką moc, by się zachować - po papiesku, jak nieodżałowany Jan Paweł II wobec swojego zabójcy.

- W tej dramatycznej sytuacji pomogli mi również moi niezawodni rodzice, którzy mnie wychowali w duchu pokory i wybaczania. Oni tacy byli. Pokazywali mi, jak się zachować, gdy jesteśmy przez kogoś krzywdzeni. Ja pamiętam moją mamę. Ona zawsze tłumaczyła taką osobę. Zawsze potrafiła być wyrozumiała dla tej osoby, która ją skrzywdziła. Drugim wielkim źródłem była moja wiara w Boga. Moja wiara nie jest werbalna i deklaratywna. Należę do tej kategorii wierzących, którzy uzewnętrzniają swoją wiarę w czynach. Tacy ludzie muszą ją okazywać wobec bliźniego, wobec swojego pracownika, wobec najbliższej swojej osoby i swoich sąsiadów. Wiara w moim rozumieniu nie może być pustą deklaracją jakiejś hipotetycznej postawy, lecz aktywną postawą realizowaną tu - na tej ziemi.

Kiedy doszło do tej tragedii, to w pierwszej chwili pomyślałam o wielkiej tragedii dwóch przecież rodzin. Nie tylko mojej, ale także rodziny tego chłopaka, bo ja jako matka poczułam również ból i cierpienie matki tego chłopaka. Ja znałam tę osobę. Było to niezwykle trudne dla nas wszystkich, ale jak - już mówiłam - wiedziałam, że jest to tragedia dwóch rodzin, które już nic nie mogą zmienić. Cóż by mi dało noszenie w sobie jakiejś strasznej nienawiści? Do czego miałaby mnie zaprowadzić? Do zabicia tego chłopaka?

Tak naprawdę jedna chwila zadecydowała o losie córki, naszej rodziny i o jego losie. Przecież to był młody chłopak. Nie było to łatwe. Wiele osób mi mówi, że nie byłoby w stanie przebaczyć, ale pogodzenie się z tym, co się stało sprawiło, że nie mam w sobie negatywnych emocji. Mogę normalnie żyć i funkcjonować. To nie znaczy, że zapomniałam o swoim dziecku. To jest w ogóle niemożliwe. To są dwie różne sprawy, bo przebaczenie nie oznacza, że się zapomina o tym, co się stało. Ja się tylko pozbawiłam negatywnych emocji, które by mnie zabijały od środka i prawdopodobnie emanowałyby na moich najbliższych, na moje otoczenie. Byłabym nieznośna, niedobra. Tak naprawdę, to bym nie żyła. To byłoby zatrzymanie się w czasie i powolne umieranie za życia. A ja przecież żyję, ja muszę z tym żyć.

A ona jest ! Nie ma jej fizycznie, jakby gdzieś wyjechała, ale jest w moim sercu, jest ze mną psychicznie, jest duchowo.To tak, jak ludzie mają dzieci, a one wyjeżdżają gdzieś daleko, za ocean i kontakt z nimi jest od czasu do czasu.. Nikt lepiej ode mnie nie wie, jak jest trudno z tym żyć, ale warto pomyśleć o tym inaczej i w jakimś sensie pokonać siebie samego.

Miałam wspaniałych nauczycieli życia - moich rodziców i miałam wielką wiarę. Ja się nie odwróciłam od Boga. Wielu mówiło - to Bóg jest niesprawiedliwy, skoro doprowadził do takiej sytuacji, ale to nie on był sprawcą tego nieszczęścia, tylko człowiek, który źle użył swojej wolności, źle pokierował swoim życiem. Bo to my musimy nad wszystkim panować, jako ludzie. Człowiek doprowadza do wielu tragedii - człowiek, nie pan Bóg. On daje nam wolność i mówi - zróbcie ze swoim życiem tak jak ja wam nakazuję; reszta zależy od nas.

- A kto jeszcze oprócz rodziców należy do kategorii tych osób, które wywarły największy wpływ na ciebie i pomogły określić życiowe wybory, który są kamieniami milowymi tej drogi, po której idziesz?

- Jest rodzina. Są zawsze najbliżsi. Jest Kostas, który wszystkim kierował. Są moi muzycy, którzy współpracują ze mną bardzo długo. Jest Alek, jest Andrzej, którzy pisali dla mnie piosenki, którzy też w jakiś sposób pomogli mi w drodze piosenkarskiej. Oni wiedzieli, jaka ja jestem i tak naprawdę pisali dla mnie, nie o kimś innym, nie komuś innemu, tylko wyłącznie dla mnie. Autorzy tekstów, którzy ze mną współpracowali i ze mną współpracują też znali mnie bardzo dobrze. Lech Konopiński, który przez wiele lat pisał dla mnie - on po prostu wiedział, jaka jestem i kiedy pisał dla mnie wiedział, czego oczekuję, ponieważ wiele razy mówiłam, o czym bym chciała zaśpiewać, co bym chciała przekazać ludziom.. Tak więc ta moja artystyczna osobowość powstała również dzięki autorom i kompozytorom.

- Mówiłaś, że twoja publiczność rośnie razem z tobą. Na koncertach pod sceną zbierają się całe tłumy dzieci i młodzieży, tańczą i śpiewają . Zapewne czekają na nowe piosenki, na nowe spotkania z tobą. Co zatem czeka twoją publiczność w najbliższym czasie? Dokąd prowadzi ten artystyczny marsz? Czy czasem myślisz o jakimś horyzoncie, za którym będzie odpoczynek od tej trudnej i męczącej przecież pracy, która odbywa się w warunkach ostrej konkurencji?

- Ja jestem bardzo spokojna i bardzo pogodna i nie robię niczego na siłę. Wszystko musi iść spokojnie swoim naturalnym torem. Wiele lat budowałam swój sceniczny wizerunek i własny styl piosenkarstwa i piosenki. Uważam więc, że powinnam trzymać się obranego kursu, którego trafność potwierdza reakcja mojej publiczności. Mam duży repertuar, który wystarczyłby na kilka wielkich koncertów i powinnam więcej czasu poświęcić utrwaleniu go na elektronicznych nośnikach. Publiczność czeka na moją nową płytę dosyć długo, bo ostatnia była nagrywana pięć lat temu. Ludzie pytają - dlaczego tak długo czekamy, a ja odpowiadam - na wszystko przychodzi czas. Ja nie chcę wydawać co roku płyty na zasadzie "sztuka dla sztuki", bo tak trzeba, bo tak wypada. Nie chcę wydać płyty, której nie będę czuła, na której nie będę miała nic do powiedzenia mojej publiczności.

Jakoś nie myślę o tym "horyzoncie odpoczynku" i myślę, że mam jeszcze sporo czasu na wydanie dobrych płyt i zaśpiewanie wielu nowych piosenek o naszym życiu, o tym, co nas boli, a także cieszy, co chcielibyśmy przekazać innym. Mam dwa cele - utrzymać się na tej wielkiej scenie estradowej, która mnoży trudności i wymagania oraz nagrywać płyty, które będą dawać satysfakcję mnie samej, a przede wszystkim mojej publiczności. Wszystko to można zrobić zachowując spokój, zdrowy rozsadek oraz szacunek dla swoich fanów.

A mój menadżer i kompozytor Kostas, kiedy słyszy takie pytanie, jakie zadałeś mi przed chwilą, zawsze mówi tak:

- Nie chcę nikomu liczyć lat, ale Eleni jest o jedenaście lat młodsza od kilku najjaśniejszych gwiazd polskiej estrady. Będzie więc jeszcze bardzo długo cieszyć nas swoimi wykonaniami, zwłaszcza, że te starsze od niej koleżanki, a także koledzy także nie zamierzają wycofywać się z gry i - słusznie zresztą - przesuwają granicę, za którą znajduje się artystyczna "smuga cienia". Przed nami masa roboty!

I ja się w pełni z nim zgadzam.

- W imieniu czytelników "Miesięcznika" życzę ci, Eleni, byś zrealizowała swoje wszystkie marzenia i plany. Jest w tym życzeniu sporo egoizmu. Kiedy ty ciężko pracujesz na estradzie, nam się żyje radośniej, robi się jaśniej i cieplej. Swoimi piosenkami zabierasz nas w lepszy, moralnie zdrowszy świat muzyki i słowa, w których pobrzmiewa rytm starej greckiej kultury szukającej harmonii, ładu i piękna.

Eleni - jedna z najpopularniejszych w Polsce piosenkarek - urodziła się w 1956 roku w Bielawie koło Wrocławia. Z muzyką zetknęła się się w dzieciństwie, gdyż pochodzi z rodziny o tradycjach artystycznych. Już w szkole średniej uczestniczyła aktywnie w życiu kulturalnym jako solistka zespołu "Ballada". Po egzaminie maturalnym w 1975 roku została zaangażowana do profesjonalnego zespołu Prometheus działającego przy Bałtyckiej Agencji Artystycznej BART w Sopocie. Jako solistka równolegle z występami na estradzie dokonywała nagrań radiowych i brała udział w licznych programach telewizyjnych.

Pierwszą płytę długogrającą - "Po słonecznej stronie życia" nagrała z zespołem Prometheus w 1977 roku. W następnych latach ukazały się jej kolejne płyty długogrające: "Moja miłość", "Buzuki disco", " Ty jak niebo, ja - jak obłok", "Lovers", "Grecja raz jeszcze", "Morze snu", "Muzyka Twoje imię ma", "Miłość jak wino", "Wakacyjny flirt" , "Moje Credo", "Nic miłości nie pokona" oraz "Kolędy polskie". Za większość z powyższych pozycji Eleni otrzymała "Złote Płyty".

Eleni posiada w swoim repertuarze wiele standardów światowych, a ponadto sama wylansowała i wyprowadziła na pierwsze miejsca krajowych list przebojów takie utwory jak: "Do widzenia mój kochany", "Bawmy się, śmiejmy się", "Chcę kochać", "Za wszystkie noce", "Na miłość nie ma rady", "Ballado, hej" i "Miłość jak wino" . Przez trzy kolejne lata Eleni wygrywała plebiscyt "Lata z Radiem" za co uhonorowano ją tytułem "Królowej Polskiej Piosenki. W roku 1986 piosenkarka otrzymała bardzo prestiżową nagrodę "Victora".

Oprócz występów na większych krajowych scenach, Eleni śpiewała kilkakrotnie w Paryżu oraz Szwecji, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii. Obecnie występuje ze swoim zespołem pod kierownictwem Kostasa Dzokasa. Aktualnie Eleni związana jest z firmą fonograficzną HELLENIC, która to wznowiła niemalże całą dyskografię Eleni na kasetach i płytach CD. Najnowsza płyta artystki pt. "Coś z Odysa" jest dostępna, można ją nabyć również w wydawnictwie Hellenic. ( tekst ze strony [link widoczny dla zalogowanych] ).


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bacha s.




Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MAŁOPOLSKA

PostWysłany: Pon 12:01, 21 Lip 2008    Temat postu:

W dniu 5 marca 2005r. 19 wychowanków MOW wraz z wychowawcami pojechało na koncert Eleni do Starego Sącza. Po koncercie mieli możliwość spotkania i rozmowy z Artystką. Był również czas na autografy i pamiątkowe zdjęcia. Fragmenty naszej rozmowy zamieszczamy poniżej.

Eleni - Urodziłam się w Bielawie koło Wrocławia, jako dziesiąte dziecko naszych rodziców. Zawsze chciałam śpiewać, chciałam zostać nauczycielką wychowania muzycznego. Ale losy potoczyły się inaczej. Nie zdałam na studia i postanowiłam przez rok pośpiewać w greckim zespole Prometeusz, ale ten rok przedłużył się do trzydziestu lat - zostałam piosenkarką zupełnie przypadkowo, tak się jakoś ułożyły moje losy. Na pewno znacie też moje życie prywatne i wiecie, że w 1994r. straciłam jedyną córkę Afrodytę. Została zamordowana przez swojego chłopaka. Była to po prostu niedobra miłość. Nie poradzili sobie z tym uczuciem i doszło do tragedii. Ja przebaczyłam Piotrowi dlatego, że uważam, że każdy w życiu ma jakąś szansę, choćby po to, by stać się lepszym i zrozumieć swój błąd. Nie mogłam się spotkać z Piotrem osobiście, ale dzwoniłam do niego, rozmawiałam z nim i powiedziałam mu, że chciałabym, żeby spróbował stać się lepszym człowiekiem. Kiedy mu tak mówiłam on powiedział, że może uratować czyjeś życie. Myślę, że jedenaście lat tam w więzieniu dało mu dużo do myślenia, że w nim nastąpiła też jakaś przemiana: okazał skruchę, przeprosił. Było mu trudno. Mówił że bardzo długo przygotowywał się do tej rozmowy. Bardzo się zdziwił, że chcę w ogóle z nim rozmawiać. Pewno słuchacie troszeczkę innej muzyczki, prawda, ale nie było tak źle... idzie tego słuchać, czy nie?
Adam - Ja akurat już kiedyś byłem na Pani koncercie na wsi koło Jasła, na festynie parafialnym. Teraz jestem drugi raz.
Eleni -To pewnie i trzeci raz będziesz
Adam - Mam nadzieję
Eleni - A z jakich miejscowości jesteście?
Chłopcy - Z różnych, z całej Polski
Eleni - Czy macie jeszcze jakieś pytania
Damian - Czy trudno było Pani przebaczyć Piotrowi?
Eleni - Od początku, kiedy dowiedziałam się, że Afrodytka nie żyje i że zrobił to Piotr - pierwszy telefon jaki zrobiłam, to zadzwoniłam do jego mamy i powiedziałam "Elżbieta, straciłyśmy dzieci", bo uważałam, że obydwie jesteśmy matkami i czułyśmy to samo. Nie miałam czegoś takiego, że nienawidziłam. Ja po prostu wiedziałam, że doszło do tragedii dwóch rodzin: naszej i rodziny Piotra. Przebaczyłam, dlatego, że uważam, że przebaczyć to nie znaczy zapomnieć, ale pozbyć się negatywnych emocji. Człowiek pozbywa się niedobrych emocji, które od środka zabijają i emanowałyby na naszych najbliższych i przyjaciół. Nie mogłabym dalej wykonywać swojego zawodu, nie mogłabym śpiewać. Nie można żyć przeszłością, trzeba iść na przód, a to wcale nie znaczy, że ja zapomniałam. Afrodytka nadal dla mnie żyje, chociaż nie ma jej fizycznie, ale duchowo jest razem z nami. Przebaczyłam, bo też byłam tak wychowana w rodzinie. W naszym domu mieszkaliśmy w dwóch pokojach - no to sobie wyobrażacie - osiem osób dorosłych, mieszkających w dwóch pokojach... a było nam naprawdę fajnie. Nasi rodzice pokazali nam jak należy postępować wobec drugiego człowieka, że należy wybaczać. Mieli w sobie ogromną pokorę, i pomimo, że przeszli bardzo dużo, bo stracili dwa domy, musieli uciekać z własnego kraju, z własnej ojczyzny i tak jak stali tak uciekali bez niczego, cały dobytek, cały majątek zostawili... i oni nigdy się nie skarżyli, nigdy nie było im ciężko.
W 1999 r. we Włoszech otrzymałam nagrodę imienia św. Rity. Jest to nagroda międzynarodowa, którą otrzymują trzy kobiety, które potrafiły w swoim życiu przebaczyć.
Bartosz - Mam pytanie tylko z innej kategorii - jak jest po grecku "kocham cię"?
Eleni - Sagapo
Przemek - Eleni - to Pani pseudonim artystyczny, czy imię?
Eleni - Eleni, to imię a odpowiednik polski to Helena
Irek - Które ze swoich piosenek lubi Pani najbardziej?
Eleni - Na pewno duży sentyment mam do pierwszych piosenek. Może dlatego, że było to pierwsze zetknięcie ze studiem, z nagrywaniem, pierwsze kompozycje, które Kostas napisał. Lubię też te piosenki z płyty "Nic miłości nie pokona". Zawsze mówię, że to nie są smutne piosenki, tylko refleksyjne, takie, przy których należy się trochę zatrzymać, zastanowić i zadać sobie pytanie - co jest najważniejsze w naszym życiu. To jest płyta z przesłaniem. Oczywiście trudno jest podczas godziny czterdzieści wyśpiewać wszystkie piosenki, to raczej jest niewykonalne.
Przemek - A szkoda...
Adam - A ile jest ich tak mniej więcej?
Eleni - Dużo. Nagrałam 15 płyt długogrających, 7 płyt CD i dużo kaset - tak, że sporo tego, a jeszcze nagrywałam dwie wersje grecką i polską.
Bartosz - Czy koncertuje Pani w Grecji?
Eleni - W Grecji nie koncertuję. Wyjeżdżam tam tylko na wypoczynek, odwiedzić rodzinę - tam mieszka sześcioro z rodzeństwa i jadę ich odwiedzić, a jak już ich odwiedzę to kończy mi się urlop i trzeba wracać.
Damian - Czy nam Pani zakoncertuje kiedyś indywidualnie?
Eleni - To jest ważne pytanie. Kto wie, może kiedyś.
Rafał - Mogłaby nas Pani też odwiedzić.
Eleni - Daleko. Tak daleko jesteście. Jeśli kiedyś będę dłużej tutaj w okolicy, to wtedy jest taka możliwość, ale teraz jesteśmy tylko dwa dni ... dobrze, że udało się tutaj spotkać, ale jest taka możliwość. Chcielibyście co? A stół ping-pongowy jest?
Wszyscy - Jest.
Eleni - No to jak jest to przyjadę.
Wszyscy - Trzymamy za słowo.
Bartosz - Ostatnio Mszana zajęła pierwsze miejsce, to nie będzie łatwo...
Eleni - Nie będzie łatwo... muszę jeszcze poćwiczyć. Ale myślę, że jesteście tacy dobrzy i mi oddacie te swoje piłeczki, lekko będziecie serwować i nie podkręcane.
Rafał - Jakie sporty jeszcze Pani lubi?
Eleni - Siatkę, kosza, lekką atletykę, piłkę nożną.
Damian - Jakie zwierzęta Pani ma?
Eleni - Mam dwa koty i psa
Damian - Nie gryzą się?
Eleni - Nie, nie żyją jak pies z kotem. Dobrze się mają.
Adam - Jakiej rasy jest pies?
Eleni - Mieszaniec jakiś, nie bardzo wiem. Przygarnęliśmy go. Nazwaliśmy go Buzuczki, tak jak grecki instrument, na którym grał Kostas - nazywa się buzuki.
Rafał - A Pani gra na jakimś instrumencie?
Eleni - Na gitarze... i na nerwach
Wawczyni - Wielu chłopaków z obecnych tutaj straciło w ostatnim czasie swoich bliskich. Skąd mają czerpać nadzieję? - dla wielu to jest problem.
Eleni - Skąd czerpać? Ja Wam powiedziałam, że mnie bardzo pomogła wiara i ten taki najważniejszy fundament, to jest miłość, którą wyniosłam z domu rodzinnego. Może Wam też jest ciężko, bo tego Wam brak w życiu, dlatego trzeba się poddać wierze, po prostu pogodzić się z wolą Bożą. Ja - Wam powiem - po śmierci Afrodytki był taki moment, kiedy ja przeczytałam jej zapiski i się zastanawiałam co z tym zrobić, że to na pewno nie może leżeć w szufladzie, bo to jest skierowane do jej rówieśników, do młodych ludzi, by nie dochodziło do takich tragedii. Obok mnie byli moi najbliżsi, moi przyjaciele, którzy mnie pocieszali, którzy często nie wiedzieli jak się zachować, jak mnie pocieszyć i jak mnie wesprzeć. Tak naprawdę człowiek zostaje z tym problemem sam i musi podjąć decyzję, co dalej robić ze swoim życiem. Musze Wam powiedzieć, że prowadziłam taką rozmowę z Bogiem, kiedy nie mogłam zasnąć w nocy - to jest normalne, że się to przeżywa bardzo - siedziałam w pokoju Afrodytki i tak rozmawiałam z Bogiem jak z przyjacielem. Tak normalnie. Zadawałam Mu pytanie dlaczego? Czy my rodzice popełniliśmy gdzieś błąd, czy rodzice Piotra, czy coś przeoczyliśmy, coś zaniedbaliśmy. Czy ci młodzi ludzie Afrodytka i Piotr też nie postąpili dobrze, nie mówiąc nam o tym: on o swoim uczuciu, i ona, że się go bała. Afrodyta mówiła swoim rówieśnikom, że kiedyś żywa nie wyjdzie ze szkoły i każdy mówił: "co ty za bzdury opowiadasz". Tak jak Wam mówię, może przez pół roku - trwały te rozmowy z Bogiem, kiedy rozmawiałam, kiedy po prostu modliłam się do Niego. I któregoś dnia obudziłam się bardzo wyciszona, bardzo spokojna i otworzyłam szufladę, wyciągnęłam zapiski i powiedziałam muszę iść czytać to młodym ludziom i opowiadać o tym - żeby nie dochodziło do takich tragedii. A co poradzić w sytuacjach, kiedy tracimy najbliższych? Nie jest to łatwe, ale trzeba żyć dalej, trzeba coś zrobić dla tej osoby, która odeszła. Coś zrobić ze swoim życiem, żeby pokazać, że jest się silnym, po prostu. I pogodzić się z wolą Bożą.
Przemek - My przygotowaliśmy dla Pani "Bajkę o ciepłym i puchatym".


Bajka o Ciepłym i Puchatym
W pewnym mieście, wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Każdy z jego mieszkańców, kiedy się urodził, dostawał woreczek z Ciepłym i Puchatym, które miało to do siebie, że im więcej rozdawało się go innym, tym więcej przybywało. Dlatego wszyscy swobodnie obdarowywali się Ciepłym i Puchatym, wiedząc, że go nie zabraknie. Matki dawały Cieple i Puchate dzieciom, kiedy wracały do domu. Mężowie i żony wręczali je sobie na powitanie, po powrocie z pracy, przed snem. Nauczyciele rozdawali w szkole, sąsiedzi na ulicy i w sklepie, znajomi przy każdym spotkaniu. Nawet groźny szef w pracy często sięgał do swojego woreczka z Ciepłym i Puchatym. Jak już mówiłam, nikt tam nie chorował i nie umierał, szczęście i radość mieszkały we wszystkich rodzinach. Pewnego dnia do miasta wprowadziła się zła czarownica, która żyła ze sprzedawania ludziom leków i zaklęć przeciw różnym chorobom i nieszczęściom. Szybko zrozumiała, że nic tu nie zarobi, więc postanowiła działać. Poszła do pewnej młodej kobiety i w najgłębszej tajemnicy powiedziała jej, żeby nie szafowała zbytnio swoim Ciepłym i Puchatym, bo się skończy i żeby uprzedziła o tym swoich bliskich. Kobieta schowała swój woreczek głęboko na dno szafy i do tego samego namówiła męża i dzieci. Stopniowo wiadomość rozeszła się po całym mieście, ludzie poukrywali Cieple i Puchate, gdzie kto mógł. Wkrótce zaczęły się szerzyć choroby i nieszczęścia, coraz więcej ludzi umierało. Czarownica z początku cieszyła się bardzo: drzwi w jej domu nie zamykały się. Lecz wkrótce wyszło na jaw, że jej specyfiki nie pomagają i ludzie przychodzili coraz rzadziej. Zaczęła wiec sprzedawać Zimne i Kolczaste, co trochę pomogło, bo przecież był to - wprawdzie nie najlepszy - ale jednak jakiś kontakt. Ludzie już nie umierali tak szybko, jednak ich życie toczyło się wśród chorób i nieszczęść. Byłoby tak może do dziś, gdyby do miasta nie przyjechała pewna kobieta, która nie znała argumentów czarownicy. Zgodnie ze swoimi zwyczajami zaczęła całymi garściami obdzielać Ciepłym i Puchatym dzieci i sąsiadów. Z początku ludzie dziwili się i nawet nie bardzo chcieli brać - bali się, że będą musieli oddawać. Ale kto by tam upilnował dzieci! Brały, cieszyły się i wkrótce jedno po drugim powyciągały swoje woreczki i znów jak dawniej zaczęły rozdawać… Od autorki: Jeszcze nie wiem jak skończy się ta bajka. Jak będzie - zależy od Ciebie.

Spotkanie z ELENI


Eleni

W dniu 30.09.2007r. na placu budowy nowego kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Mszanie Dolnej, z inicjatywy księdza proboszcza Stanisława Parzygnata odbył się koncert Eleni, który był dedykowany wszystkim, którzy modlitwą, pracą i ofiarą budują kościól Miłosierdzia Bożego.
Po koncercie Eleni odwiedziła Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy, gdzie z rąk dyrektora Małgorzaty Wróbel odebrała medal Nauczyciela Wartości - odznaczenie, które zostało przyznane artystce z okazji 50 - lecia MOW. W spotkaniu z młodzieżą Eleni dzieliła się jak realizuje w życiu wartość miłości i przebaczenia. Opowiadała o dramacie śmierci córki oraz ukazywała co robić by nie poddać się negatywnym emocjom. Zachęcała wychowanków do pracy nad sobą i do ciągłego rozwoju, by dobrze wykorzystali dar życia. Spotkanie przebiegało w ciepłej i rodzinnej atmosferze. Eleni zaśpiewała dla wychowanków swoje piosenki, a zespół MOW zaprezentował własne utwory. Na zakończenie spotkania każdy z chłopców otrzymał zdjęcie z autografem piosenkarki. Pożegnaniu towarzyszyła nadzieja na następne spotkania.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bacha s.




Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MAŁOPOLSKA

PostWysłany: Pon 12:18, 21 Lip 2008    Temat postu:

ELENI
„Często piosenka jest drogowskazem w naszym codziennym życiu. Przywiązywałam dużą wagę do tekstu. A jeśli jeszcze muzyka była taka, że poruszała nasze wnętrze, naszą duszę, to nic piękniejszego. Wszystko można wyrazić w piosence i jest zawsze naszą towarzyszką w życiu."

Agnieszka.Goleniak:- Śpiewała pani z okazji 10 urodzin Radia Niepokalanów, ale wspomniała Pani, że to też 30 rocznica pani występów na scenie. Zbiegły się te dwie rocznice wspólnie razem w tym roku. Urodziny to piękna uroczystość.

Eleni: - Tym bardziej się cieszyłam, że mogłam połączyć te dwie uroczystości tu w Niepokalanowie - waszą uroczystość i swoją. To wspaniałe, że możecie poprzez radio mówić o wspaniałych wartościach, które niestety w obecnych czasach, gdzieś się zaczęły gubić. I najsmutniejsze jest to, człowiek zaczyna się gubić, mocno błądzić. Chociaż jest wielu, wielu kochanych, wspaniałych ludzi, którzy mówią o tych wartościach i będą mówić - niezależnie od tego jak inni będą to odbierać. Ja dzisiaj podczas przebywania w Niepokalanowie cieszyłam się, że wspólnie świętujemy. Miałam wiele przemyśleń podsumowujących te 30 lat mojej pracy artystycznej. Zawsze starałam się szanować swoją publiczność. Pomyślałam sobie, że będąc w bazylice podczas mszy muszę przemyśleć wiele rzeczy. Będąc w takim wspaniałym miejscu, bo to taki dom Matki, który kojarzy się z ciepłem, tak tu się czułam i tu modliłam się i dziękowałam.

A.G.: - Jakie były jeszcze Pani przemyślenia w tym szczególnym dniu w bazylice?

E: - Taką refleksją moją było to, że ważny jest człowiek, ważna jest miłość, życzliwość, dobre słowo. Bez tego zginiemy.

A.G: - Pani mówi o tym, że zawsze starał się być naturalna, być sobą, niczego nie udawać.

E: - Myślę, że ludzie kochają mnie właśnie za to że zostałam sobą. Myślę, że przez 30 lat chyba ich nie zawiodłam, swojej publiczności, swoich fanów. Nie zawiodłam ich także od strony prywatnej. Ważne, żeby pozostać człowiekiem, bo my wykonawcy, piosenkarze, piosenkarki otrzymaliśmy jakiś dar, dar tego, że śpiewamy. Poprzez śpiew, piosenki, muzykę możemy przekazać przepiękne wartości. Często piosenka jest drogowskazem w naszym codziennym życiu. Dla mnie zawsze była, kiedy ja mogłam przekazać ludziom, co czuję, czego pragnę, jakie mam zmartwienia, jakie mam kłopoty. Ja zawsze przywiązywałam dużą wagę do tekstu a jeśli jeszcze muzyka była taka, że poruszała nasze wnętrze, naszą duszę, to nic piękniejszego. Wszystko można wyrazić w piosence i jest zawsze naszą towarzyszką w życiu.

A.G.:- Tak sobie myślimy, że kiedy Radio Niepokalanów ma 10 lat, to tak jak gdyby było w szkole podstawowej. Kiedy pani była w tym wieku to, jakie było pani życie? Jaki był to świat?

E: - Pochodzę z wieloletniej rodziny, byłam dziesiątym dzieckiem? Ośmioro z nas żyje. Mam czterech braci i trzy siostry. Jestem najmłodsza, więc rozpieszczana przez swoje rodzeństwo. To, co wspominam i co było najwspanialsze w moim dzieciństwie to ta serdeczność, ta miłość miedzy rodzeństwem,miłość naszych rodziców, babci, która nami się opiekowała. Wyrastałam w takim duchu, gdzie dużo się śpiewało. Moi rodzice przekazali mi te najważniejsze wartości, jakie są: miłość i pokora.

A.G.: - Pani rodzicom było ciężko, ponieważ znaleźli się w nowym kraju, w nowym otoczeniu. Nie znali języka polskiego. Przyjechali z Grecji.

E.:- Tak. Ale nigdy się nie żalili. Przeszli bardzo wiele. Potrafili nam pokazywać dobro swoim przykładem. Chcieli dać dzieciom wykształcenie. Byli pogodni. Nie żalili się, że jest im ciężko. Pomimo wszystko potrafili wybaczyć temu, kto ich skrzywdził, potrafili go zrozumieć i wybaczyć. W takim duchu wyrastałam.

A.G.:- Wspomniała pani o tym wychowaniu w duchu muzycznym. Proszę opowiedzieć o tej muzycznej stronie pani życia w domu rodziców.

E.:- Pamiętam taką radość ze śpiewania. My śpiewaliśmy przy jakiejkolwiek okazji. To nie musiały być imieniny, urodziny. Po prostu siadaliśmy i śpiewaliśmy. Moje rodzeństwo starsze też grało na różnych instrumentach gitara, mandolina.

A.G.:- Czy muzyka „wypływała" też poza dom?

E.:- W szkole podstawowej udzielałam się bardzo dużo. Śpiewałam w zespole amatorskim „Niezapominajki". W szkole średniej w „Trio Ballada"- wszystkie trzy dziewczyny grałyśmy na gitarach i śpiewałyśmy. Należałam do chóru szkolnego.

A.G.:- Czy wtedy pojawiły się już pierwsze marzenia o występach na estradzie?


E.:- Nigdy nie myślałam o tym, że zostanę piosenkarką. W szkole średniej marzyłam żeby zostać nauczycielką wychowania muzycznego. To stało się przypadkowo. Nie dostałam się na studia do szkoły pedagogicznej a obecny mój manager potrzebował wokalistki do zespołu „Prometeusz " i zaproponował mi pracę w zespole. Pomyślałam sobie, że właściwie mogę pomóc trochę rodzicom finansowo, bo był to zespół, który pracował zawodowo i zarabiał. Ja przez rok odciążę rodziców a potem znów będę zdawała na studia. Ten rok przedłużył się do 30 lat i trwa do dziś.

A.G.:- Jak pani pracowała nad głosem, aby osiągnąć najlepszy wynik?

E.:- Nie ukończyłam żadnej szkoły muzycznej. Jedynie cztery lata gry na gitarze. Nie jestem amatorem, ale jestem naturszczyk (śmiech). Dla dobrych wyników potrzebna była praca, nie wystarczy sam talent. Ta praca polegała na dużej ilości koncertów, rozwijałam się z roku na rok, coraz lepiej śpiewałam, skala głosowa była coraz większa. Powtarzam - sam talent nie wystarczy. Praca, praca i jeszcze raz praca, też nad sobą.

A.G.:- Pomimo 30 lat pracy na scenie nadal pani ćwiczy?

E.:- Cały czas jest potrzebna praca. Kiedy nagrywam nową płytę, trzeba zebrać materiał muzyczny, nauczyć piosenek, na pamięć wyuczyć tekstów. To naprawdę nie jest łatwe i trzeba troszeczkę popracować, wyłączyć się ze wszystkiego i oddać się w tym momencie muzyce.

A.G.:- Jest Pani polską greczynką, śpiewa pani tak wiele o słońcu, cieple, miłości. Dzięki tym piosenkom wnosi Pani dużo ciepłych i pozytywnych promieni z nutą sentymentu.

E.:- Gdzieś na pewno zostały przekazane mi geny greckie. Te nutki wyśpiewane po polsku brzmią po grecku i rzeczywiście jest to słoneczko ( śmiech). Tak, ja czuję dużo Grecji w moich piosenkach. Nawet, jeśli śpiewam je po polsku to jest ten klimacik grecki. Grecki instrument buzuki nadaje też ten klimacik. Ciekawie brzmią te dwa kraje w piosenkach.

A.G.- Afrodytę straciła Pani w 1994 roku. Wspomina Pani często o tej stracie córki zwłaszcza ostrzegając młodych ludzi przed zniewoleniem w miłości.

E.:- Wtedy runął mój cały świat. Tak było i tak jest. Wszystkie marzenia dotyczące Afrodytki, po prostu wszystko zawaliło się. Pierwsza myśl, jaka mi wtedy przyszła do głowy to to, że doszło do tragedii dwóch rodzin. Naszej rodziny i rodziny tego chłopaka. Doszło do tragedii, która wcale nie musiała mieć miejsca. Młodzi ludzie nie poradzili sobie z uczuciem, niedobra miłość, zaborcza miłość, psychiczne zniewolenie tej drugiej osoby. Oni nie poradzili sobie z tym, nie powiedzieli o tym nikomu. Nawet, jeśli córka sygnalizowała o tym, że dzieje się coś niedobrego sygnalizowała rówieśnikom, zostało to skwitowane słowami, „ co ty za bzdury opowiadasz ". Ja teraz spotykając się z młodzieżą, powtarzam, uczulam, żeby byli bardzo wrażliwi na tego rodzaju sygnały. Jeżeli ktoś mówi o takich sprawach, jeżeli jest zamyślony, ma jakiś problem powinni dociekać, co się dzieje. Wiele razy mogą komuś pomóc, można zaradzić i może nie dojść do tragedii.

A.G.:- Jak sobie pani z tym poradziła? Czy było to bardzo trudne?

E.:- Nie było to łatwe. Jeśli człowiek ma w sobie wiele miłości, jeśli jest wiara, to po prostu wszystko można przeżyć. Ja ciągle powtarzam,że wokół nas są nasi najbliżsi, są przyjaciele, którzy wspierali, pomagali, którzy często też nie wiedzieli jak pomóc. I wtedy tak naprawdę to ja wychodziłam im, naprzeciw, bo wiedziałam, że oni chcą bardzo i czuli się gorzej. Starałam się im pokazywać,że żyję, jestem i trwam. Myślę, że człowiek i tak zostaje z tym problemem sam. Sam z Bogiem i rozmawia z nim. Prowadzi dialog i zadaje tysiące pytań i podejmuje decyzję jak żyć, jak żyć dalej? Jeżeli człowiek pogodzi się z tą wolą to krzyż jest lżejszy, wtedy czujemy ze ktoś nam pomaga dźwigać ten krzyż. Chyba nie potrafiłabym wyjść na estradę, nie potrafiłabym żyć. I to ze przebaczyłam Piotrowi, też pozwoliło mi żyć normalnie cieszę się, uśmiecham się, płaczę. Umówmy się, że to jest taki nieutulony żal, który będzie towarzyszył mi do końca. Jeżeli nie przebaczymy, jeśli nie pogodzimy się z tym to tak naprawdę umieramy za życia. Najważniejsze jest to, co teraz, przeszłość była, minęła, zostają wspomnienia. Nie znaczy to, że ja zapomniałam, ale trzeba to oddzielić, bo nie żyje się pełnią życia.

A.G.:- Mówi pani, że od początku nie wchodziła w grę nienawiść do tego chłopaka, w niektórych momentach nawet było pani żal tej rodziny.

E:- Ani przez moment nie miałam nienawiści do tego chłopaka. Były momenty, kiedy żal mi było tej rodziny, dlatego,że ta matka dźwiga niesamowity krzyż. Tym bardziej, że znała Afrodytkę i kochała ją. Rozmawiałam z nią i powiedziałam jej, że tak naprawdę straciłyśmy obie dzieci. Ona też w jakimś stopniu straciła syna. To wszystko jest bardzo trudne. Wielu ludzi dziwi się, że ja przebaczyłam. Wiem,że przebaczenie jest trudną miłością, ale jeśli człowiek wierzy - musi przebaczyć. Warto nie czuć do jakiejś osoby nienawiści, bo to zabija. Są to bardzo negatywne emocje, które zabijają nas od wewnątrz, emanuje to na najbliższa rodzinę, ale i wpływa na otoczenie. Ma też wpływ na pracę. Myślę, że gdyby ludzie umieli przebaczać tak naprawdę to nie dochodziłoby do takich tragedii i nawet takich politycznych.

A.G.:- Czy podczas koncertów śpiewa pani piosenki pamiętając o Afrodycie?

E.:- Oczywiście. Kiedy śpiewam piosenki, stare przeboje jestem w okresie tych radosnych narodzin Afrodytki. Byłam wtedy bardzo szczęśliwa, radosna. Kiedy śpiewam „Nic miłości nie pokona" to przede wszystkim śpiewam o niej i dla niej? Ale ja w tej chwili mogę śpiewać, nie płaczę tylko śpiewam. Ja czuję ją tu w sercu mocno i czuj jej taką obecność, że ona pomaga mi w tym wszystkim.

A.G.:- Pani była u Jana Pawła II. Od niego otrzymała pani różaniec, który zawsze towarzyszy, zawsze i wszędzie... Nawet teraz. Pierwszy raz spotkała się z nim Pani, w 1999, kiedy otrzymała Pani nagrodę im. św. Rity, tam gdzie urodziła się św. Rita w miejscowości Casia we Włoszech. Te nagrodę otrzymała również mama ks. Jerzego Popiełuszki w 1990r. To nagroda dla kobiet, które przebaczyły. Nagroda wręczana jest niezależnie od wyznania, wykształcenia i narodowości.


E.:- Jest to ogromne przeżycie. Zastanawiałam się, co powiem Ojcu Św., kiedy już tam podejdę, kiedy otrzymam błogosławieństwo. Tyle chciałam powiedzieć. Ale brakuje słów. Powiedziałam tylko" Ojcze Święty kochamy cię, modlimy się za ciebie, jesteśmy z tobą". To pierwsze spotkanie było bardzo miłe, bo Ojciec, Św., kiedy uklękłam przed nim, pogłaskał mnie po policzkach i powiedział:" Greczynka, Greczynka". Ale ja mówię „ Ja urodziłam się w Polsce". Potem pocałował mnie w czółko tak jak dobry tatuś, był taki ojcowski.. Myślę ze to był taki pocałunek za to, że potrafiłam przebaczyć. I potem znowu Ojciec Św. Poklepał mnie po tych policzkach znowu:"Greczynka..."To było tak niesamowite. Rozbawił mnie tym,ale przede wszystkim nic nie możemy powiedzieć oprócz tego, że kochamy go i modlimy się za niego.

A.G.:- Ewangelizacją poprzez piosenki, daje pani świadectwo o swojej wierze.

E.:- Ja nie kryję się z tym, że jestem osobą wierzącą. Mówię o tym głośno właśnie poprzez swoje piosenki, ale i nie tylko,bo również udzielając wywiadów. Mówię o tym głośno śpiewam o tym głośno i wcale się tego nie wstydzę. Wręcz przeciwnie ciągle powtarzam, że człowiek bez wiary jest bardzo ubogim człowiekiem. Nasza dusza jest bardzo bogata, kiedy bierzemy, kiedy kochamy, kiedy jesteśmy kochani.

A.G.:- Na pewno są takie wzorce, które służ pani pomocą w przyjmowaniu takiej postawy cierpliwości a nie innej.

E.:- Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty... Czerpie od nich. Staram się dużo o nich czytać, jak najwięcej wiedzieć. Znać ich refleksje i przemyślenia. Kiedy je czytam, myślę, że - o tak ja też tak to czuję. To takie potwierdzenie naszych myśli, zastanawiania się nad sensem życia, śmiercią. Jeżeli człowiek czerpie te wszystkie informacje od takich wspaniałych ludzi, to człowiek się rozwija i staję się lepszy.

A.G.:- A co powiedzieć osobom, które wątpią?

E.:- Trzeba znaleźć taką osobę wokół siebie kogoś takiego, kto poda im rękę i tak naprawdę pokaże mu jak to jest z tą wiarą. To wymaga czasu i cierpliwości. Co im powiedzieć? Każdy wątpi....Ja pamiętam, kiedy straciłam Afrodytkę i mówiłam o przebaczeniu, padały od różnych ludzi, przyjaciół, znajomych słowa „ jak to, Bóg był niesprawiedliwy, przecież ty jesteś dobrym człowiekiem. Dlaczego ty, dlaczego ciebie to dotknęło?" A ja zawsze im odpowiadałam, że ta tragedia jeszcze bardziej zbliżyła mnie do Boga. Bardzo się dziwili. Myślę,że taka moja postawa pokazuje im, że tak jest pięknie i tak powinno być.

A.G.:- Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów na scenie i wiernej publiczności.

Rozmawiała Agnieszka Goleniak.

Eleni wystąpiła 12 marca 2005r. w Niepokalanowie w Bazylice z okazji dziesiątej rocznicy Radia Niepokalanów..
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Pon 13:41, 21 Lip 2008    Temat postu:

Eleni o Annie Jantar

-Pamiętam, mieliśmy koncerty w Gdańsku i Ania z Jarkiem przyszli nas obejrzeć w klubie. Kostas puszczał Ani naszą płytę "Sagapo". Tam było nagrane po grecku "Za wszystkie noce". Ania słuchając tego nagrania powiedziała, "że chce nagrać w wersji polskiej". Spotkaliśmy się na nagraniach w katowickim studio. Ania w pewnej chwili mówi do mnie "ja bym chciała, żebyś mi nagrała drugi głos", a ja powiedziałam, że nie mogę, bo mam stan zapalny. Ona mówi"to tam troszeczkę na koniec la,la, la". No i ja weszłam z Nią do studia i zaśpiewałam. Ta końcówka to razem śpiewamy. Potem strasznie żałowałam, że miałam chore gardło.

-To jednak ta piosenka nagrana jest Anna Jantar i Eleni, tak?

-No troszczeczkę ta, ja pamiętam, że jednak weszłam do studia i mówię, że ja nie mogę, a Ona na to"tak jak możesz na la, la, la będziesz przecież na wyciszeniu, nie szkodzi". N zaśpiewałam na tyle, ile mogłam. Akurat wtedy byliśmy z koncertami w Warszawie jak doszło do tego. Pierwsi spotkali nas VOX-si i powiedział nam o tym Witej, że prawdopodobnie była tam też Ania, a potem radio podało nazwiska.

- Jako doszło do powstania utworu "Muzyka twoje imię ma:?

-Utwór powstał po tym wszystkim, co się stało, co prawda J. Kukulski nie mówił, że jest to utwór poświęcony Ani, ale z tego można wywnioskować, że raczej tak.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bacha s.




Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MAŁOPOLSKA

PostWysłany: Pon 14:14, 21 Lip 2008    Temat postu:

Nie stracić pogody ducha
Rozmowa z Eleni

Eleni, choć trudno w to uwierzyć, obchodzisz jubileusz 30-lecia pracy artystycznej.
Tak naprawdę, jubileusz ten obchodziłam dwa lata temu, bo w 1975 roku zaczęłam śpiewać w zawodowym zespole „Prometheus”. W tym roku natomiast mija 30 lat odkąd nagrałam swoją pierwszą płytę „Po słonecznej stronie życia”, której sukces pozwolił mi zaistnieć na polskiej scenie muzycznej.
Trzydzieści lat minęło..., takie jubileusze skłaniają do wspomnień. Jak to się zaczęło?
Zupełnie przypadkowo. Marzyłam, by zostać nauczycielką wychowania muzycznego, ale nie dostałam się do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze. Kolega mojego brata, dzisiaj mój menadżer Kostas Dzokas, zaprosił mnie do prowadzonego przez siebie zawodowego zespołu Prometheus. Propozycję przyjęłam, bo lubiłam śpiewać, przy okazji mogłam zarobić i pomóc rodzicom, a po roku ponownie wystartować na wymarzone studia. Praca w zespole pochłonęła mnie jednak bez reszty i zamierzony rok z piosenką, przerodził się w ponad trzydzieści lat zawodowego śpiewania.
Swoją karierę zaczynałaś od muzyki greckiej i do dziś, choć śpiewasz po polsku, w Twoich piosenkach pobrzmiewa charakterystyczna grecka nuta.
Klimat piosenek do dzisiaj pozostał grecki za sprawą instrumentu – buzuki, na którym gra Kostas. Buzuki nadaje muzyce tę charakterystyczną grecką linię melodyczną. Kostas w tamtych czasach promował muzykę grecką w Polsce i był pomysłodawcą stworzenia ze studenckiego, amatorskiego ruchu, takich zespołów jak Prometheus, czy wcześniej Hellen.
Program Prometheusa opierał się wyłącznie na muzyce greckiej, na starych, klasycznych piosenkach Mikisa Theodorakisa, Manosa Chadzidakisa. Zespół liczył 15 osób, a nasze występy to był show, złożony z muzyki, tańców i śpiewów greckich. Później wprowadzaliśmy piosenki w języku polskim. Nagrana w 1977 roku płyta „Po słonecznej stronie życia”, okazała się dużym sukcesem i posypały się propozycje z wytwórni płytowych. Nagraliśmy w sumie 15 LP (czarnych dużych krążków), wiele kaset i 7 CD. Dzięki nim, na swoim koncie mam 8 złotych płyt i 2 platynowe...
I tytuł królowej polskiej piosenki.
No tak, tak (śmiech), przyczyniło się do tego „Lato z radiem”. Od 1985 roku śpiewam jako Eleni, ale nie jest to pseudonim artystyczny, lecz moje imię, po polsku Helena. Mam głównie polski program koncertowy, z blokiem piosenek greckich, zawsze bardzo ciepło przyjmowanych przez publiczność.
Czy nigdy nie kusiło Cię, aby zaśpiewać coś zupełnie innego, aby przełamać tę charakterystyczną dla siebie grecką stylistykę i muzycznie poeksperymentować?
Nie, nigdy mnie do tego nie ciągnęło, bo czuję się bardzo osadzona w greckich klimatach. Sprawdzam się jednak w stylu balladowym, takim z krainy łagodności. Kiedyś zaśpiewałam ostrą piosenkę rockową. Z jakim skutkiem? Nigdy więcej!
Komponuje dla mnie głównie Kostas, ale także Andrzej Ellmann, Aleksander Białous, Jarosław Kukulski, Aleksander Maliszewski czy jazzujący Piotr Kałużny. Piszą też dla innych, ale dla mnie mają melodyjne, spokojne piosenki. Jestem typem romantyka, jestem sentymentalna, lubię harmonię i dlatego śpiewam tylko to, co współgra z moim wnętrzem.
W Twojej działalności estradowej był czas radosnych, słonecznych piosenek, po których przyszły te spokojniejsze, skłaniające do refleksji i zadumy.
Moje piosenki są odzwierciedleniem tego, co aktualnie czuję. W 1994 roku przeżyłam bardzo trudny czas, po stracie ukochanej córki Afrodytki. Miało to oczywiście odbicie w moich piosenkach. W 1995 roku nagrałam płytę „Nic miłości nie pokona”, którą chciałam skłonić słuchaczy do chwili refleksji, zatrzymania się i zadania pytania, „co jest w życiu najważniejsze?”. Nade wszystko pragnę ludziom nieść radość i nadzieję, pokazać, że z każdego cierpienia można wyjść wzmocnionym, i że po burzy zawsze wychodzi słońce.
Czy na koncertach, piosenki poświęcone córce, przyjmowane są w szczególny sposób?
Tak, kiedy śpiewam „Nic miłości nie pokona” zapalają się światełka, widzę skupienie ludzi i czuję ich bliskość. Ja im nie mówię dosłownie, że teraz będą piosenki poświęcone Afrodytce, lecz zapowiadam zmianę nastroju i utwory z płyt: „Nic miłości nie pokona” i „Moje credo”. Nic więcej mówić nie trzeba.
Rozumiem, że bezpośredni kontakt z publicznością jest dla Ciebie bardzo ważny.
Najważniejszy! Dlatego trudno pracuje mi się w studio, ciężko nagrywa. Na koncertach wyłapuję z widowni osobę, często smutną, którą staram się rozruszać i zachęcić do zabawy. Kiedy śpiewam na dużych plenerowych imprezach, widzę przed sobą tysiące ludzi, głowa przy głowie. Obawiam się, że trudno będzie nawiązać kontakt, a jednak mi się udaje. To jest niesamowite i nie da się z niczym innym porównać.
Jakiej muzyki słucha Eleni?
Przede wszystkim greckiej. Mam wiele płyt przywożonych z wakacyjnych wypraw do Grecji, z uwagą śledzę grecką scenę muzyczną i staram się być zawsze na bieżąco. W mojej płytotece sporo jest muzyki poważnej, operowej, kolekcjonuję nagrania Marii Callas. Potrafię całymi dniami słuchać pięknych arii operowych. Z muzyki lżejszej, chętnie wybieram country w wykonaniu Kenny Rogersa czy piosenki Joe Cockera.
Przez wszystkie lata artystycznej drogi, niezmiennie towarzyszy Ci sympatia, życzliwość i przyjaźń publiczności.
To jest dla mnie największy prezent, bo tak naprawdę wykonawca bez publiczności nie istnieje. Największym sukcesem jest to, że po tylu latach moja publiczność chce mnie słuchać, chodzi na koncerty, kupuje płyty. Mam dla niej ogromny szacunek. Koncerty traktuję jak spotkania przyjaciół, a po nich rozdaję autografy i dedykacje, mam czas na rozmowy i wspólne fotografie. Z wielu fanklubów, które powstały na początku lat 80. do dzisiaj przetrwały liczne przyjaźnie.
Trochę jednak zaniedbujesz swoich fanów, bo ostatnia płyta Eleni „Coś z Odysa” ukazała się sześć lat temu, w 2001 roku.
Wiem, wiem i solennie przyrzekam, że wkrótce będzie nowa. Jesteśmy w trakcie pracy, część materiału już jest gotowa. Będzie to płyta mieszana, z piosenkami polskimi oraz z moimi ukochanymi, jeszcze z dzieciństwa, piosenkami greckimi. Życzylibyśmy sobie, by ukazała się w grudniu, na święta lub najpóźniej z nowym rokiem.
Eleni, czego Ci życzyć na następne, twórcze lata?
Aby moja publiczność była ze mną i bym nigdy nie straciła pogody ducha.
Zatem tego Ci życzę i następnych, równie wspaniałych jubileuszy.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bacha s.




Dołączył: 21 Kwi 2008
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: MAŁOPOLSKA

PostWysłany: Wto 14:23, 22 Lip 2008    Temat postu:

ZAPIS CZATA Z ELENI

Spotkanie odbyło się:
2001-08-21 (12:00)


Moderator: Witamy serdecznie Eleni i zapraszamy do wspólnej rozmowy

Eleni: Witam również wszystkich bardzo serdecznie.
~Kaska_Gniezno: Pozdrowienia od dwóch dziewczyn które robiły z Panią wywiad w Gnieźnie w teatrze.

Eleni: Bardzo mi miło. Cieszę się bardzo.
~Pawel13: Eleni kiedy wydasz kolejną swoja płytę (jestem twoim wielkim fanem)

Eleni: Już od 14 lipca jest nowa płyta "Coś z Odysa", na której są dwa wspaniałe duety, z Paulosem Raptisem i Wiesławem Ochmanem. To dwie niespodzianki, o których już powiedziałam.
Eleni: Myślę, że każdy znajdzie na tej płycie swoją ulubioną piosenkę. Są klimaty greckie, polecam.
~julia_1: W jakim stylu będzie Pani nowa płyta? (bardzo podobają mi się Pani piosenki o typowo charakterystycznej dla Grecji muzyce)

Eleni: Właśnie przed chwilą powiedziałam o tym , że są klimaty greckie, na chwilę można się przenieść do Grecji pełnej słońca, optymizmu i mała ciekawostka, na płycie zaistniały instrumenty akustyczne: jest kwartet smyczkowy, akordeon, jest buzuki, czyli muzyka instrumentów akustycznych.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna
~aga26_1: Czy nie tęskni Pani za Grecją gdy jest w Polsce? Który kraj jest Pani bliższy?

Eleni: Tak naprawdę obydwa kraje są dla mnie bardzo bliskie, w Polsce mieszkam, pracuję, mam swoją publiczność, przyjaciół, do Grecji wyjeżdżam na urlop i po to, żeby spotkać się z moim rodzeństwem, które tam mieszka. Zarówno Polskę jak i Grecję kocham jednakowo i kiedy jestem w Polsce to tak chciałabym chociaż na chwilę pojechać do Grecji, a kiedy jestem już w Grecji, to już po kilku dniach zaczynam
Eleni: myśleć, co dzieje się w domu, co słychać u moich przyjaciół i tak już chyba będzie do końca.
kasiaflo: Skąd pomysł na duet z Paulosem Raptisem dawno nic nie było o nim słychać, wydawało się że przestał już śpiewać

Eleni: Paulos Raptis mieszka obecnie, już od ponad 10 lat w Grecji. Pomysł na duet zrodził się wiele lat temu, ale z różnych powodów nie doszło do nagrania i okazją stała się nowa płyta i wtedy już mogliśmy zrealizować nasze marzenie, zarówno Paulos jak i ja chcieliśmy, aby powstał taki duet, i udało się. Paulos do tej pory koncertuje i czasami przyjeżdża tutaj do Polski, jest zapraszany na koncerty.
$kinio: ile będzie piosenek na płycie?

Eleni: Na płycie jest 15 utworów.
~ks16: Bardzo lubię Pani łagodny głos. Czy często spędza Pani urlop w Grecji? Czuje się tam Pani "u siebie"?

Eleni: Do Grecji jeżdżę co roku, czuję się jak u siebie w domu, bo tak jak powiedziałam, sześcioro mojego rodzeństwa tam mieszka, lubimy te nasze spotkania, wspominamy dzieciństwo, wspominamy naszych rodziców i moje starsze rodzeństwo (ja jestem najmłodsza) opowiada mi jaka byłam, jak byłam malutka. Byłam przez nich bardzo rozpieszczana.
~NAKA29: Co jeszcze oprócz śpiewania jest pani pasją ?

Eleni: Moją pasją był kiedyś sport i pamiętam, że w szkole średniej musiałam wybrać pomiędzy muzyką a sportem, wybrałam muzykę, a obecnie co zostało z tego sportu, to gram w tenisa, często biegam, chodzę na spacery z psem - to też sport. A takim moim ulubionym zajęciem, kiedy mam czas, to jest przeglądanie korespondencji, która przychodzi do mnie do domu od moich fanów, lubię czytać te listy, często są to zwierzenia ludzi ze swojego życia, często proszą o odpowiedź i wsparcie duchowe. Lubię odpisywać, choć zajmuje mi to bardzo dużo czasu, ale odpowiadam na wszystkie listy. I wszystkim dziękuję za te miłe słowa, miłe listy, które otrzymuję. One mi są bardzo potrzebne. Lubię też zajęcia domowe, do których zaliczamy sprzątanie, gotowanie, prasownia i opieka nad zwierzątkami, bo mam dwa koty i psa.
~Dariusz31: czy Grecja współczesna zachowała coś ze swych pięknych tradycji starożytnych, kultury, sztuki, filozofii, literatury, czy bardzo odbiega już od swych korzeni - jest przecież kolebką cywilizacji europejskiej i do tej pory jest przecież nadal wzorem kulturowym ...

Eleni: Ja jeżdżąc co roku do Grecji zaczynam się troszeczkę martwić, że niekiedy brakuje mi tej poprzedniej Grecji sprzed 15-20 lat, kiedy ja tam jeździłam. Oczywiście w małych miasteczkach ta kultura i tradycja jest bardzo pielęgnowana i oczywiście pozostała ta starożytna Grecja, bo przecież są miejsca, które są do tej pory widoczne i które często odwiedzamy. Przykładem jest Akropol, który świadczy o tym i przypomina tą starą Grecję.
$kinio: jak woli Pani śpiewać? Po Polsku czy w innym języku?

Eleni: Nie sprawia mi trudności ani śpiewanie w języku polskim, ani w greckim. Lubię śpiewać w obydwu tych językach. Na pewno w języku greckim słychać tę nutkę grecką i te melizmaty, które używam podczas śpiewania są bardzo charakterystyczne dla piosenki greckiej.
~Knia_24: ma Pani adres e mailowy?

~Knia_24: ma pani swoją strone www?

Eleni: Mam. Ale nie pamiętam. Na nowej płycie jest podany adres.
~ADA1819: co pani lubi najbardziej jeść?

Eleni: Dania jarskie, wszyscy już wiedzą, że są to naleśniki, pierogi i dodam, że dzisiaj nawet żona Alka, mojego muzyka, który jest z nami już 25 lat, który mieszka w Warszawie przygotowała naleśniki. Dziękuję Małgosi za te naleśniki.
~aga: Co stanowi dla Pani największe źródło natchnienia do pisania nowych piosenek?

Eleni: Ja nie komponuję tych piosenek, współpracuję z kilkoma kompozytorami, oni proponują mi piosenki, z kilku piosenek wybieram sobie tą, która mi odpowiada, następnie powstaje tekst i wieloletnia współpraca z wieloma autorami tekstu pozwala mi również na wybór tekstu, jaki mi odpowiada najbardziej. Oni doskonale znają moją osobowość, moje życie i to na pewno pomaga w naszej współpracy.
~halszka: jesteś wspaniałomyślna skąd to w Tobie?

Eleni: Jestem wspaniałomyślna. Sądzę, że wychowanie jakie wyniosłam z domu rodzinnego pomogło mi przetrwać również moje najtrudniejsze chwile, miałam wspaniałych rodziców, którzy nauczyli mnie kochać ludzi, nauczyli mnie pokory i przede wszystkim wybaczania. Oni sami byli przykładem, jak postępować w życiu, nigdy nie narzekali, byli zawsze uśmiechnięci, mieli w sobie ogromną pogodę ducha i potrafili rozdawać tę pogodę ducha, dzielili się z innymi ludźmi. Za wszystko im dziękuję.
~ksymena: mam pytanie czym jest dla pani WIARA ???

Eleni: Wiara bardzo pomaga i mnie osobiście bardzo pomogła w mojej tragedii, o której pewnie wszyscy wiecie i uważam, że każdy człowiek niezależnie co mówi, że nie wierzy, to ja mu po prostu nie uwierzę. Każdy człowiek wierzy w coś, jest to po prostu niemożliwe. W wierze jest ogromna siła, która naprawdę potrafi podnieść człowieka z trudnych sytuacji.
~Dariusz31: Czy trudno utrzymać swoja pozycje na Polskim rynku muzycznym, czy dokłada Pani tego specjalnych starań, czy też traktują swoja pracę bardziej bezinteresownie jako cos bardziej poza komercyjnego?

Eleni: Utrzymanie swojej pozycji nie jest proste i wymaga ciągłej pracy, ciągłego nagrywania, koncertowania, spotykania się ze swoją publicznością. Ja kocham swoją pracę, kocham śpiewanie i każdy koncert jest dla mnie pierwszym koncertem. Nie traktuję tego komercyjnie, bezinteresownie, absolutnie nie. Moje życie prywatne przeplata się z moim życiem zawodowym i tak naprawdę nie mogę oddzielić mojego życia
Eleni: prywatnego od zawodowego. Muzyka jest moim życiem.
~NAKA29: Jest pani uśmiechniętą i pogodną kobietą, czy to sposób na życie który jest skuteczny w chwilach dobrych i tych gorszych ?

Eleni: Oczywiście. Ciągle powtarzam, że uśmiech nic nie kosztuje. A może sprawić cuda. Tak naprawdę jest, że jestem ciągle uśmiechnięta i chciałabym, żeby ludzie częściej się uśmiechali i byli dla siebie bardziej serdeczni. Bo przecież wiem, że i tak nasza codzienność jest naprawdę niełatwa.
~ks16: Do której części Grecji Pani jeździ? Byłem tam 2 razy i widziałem, że jest inna w różnych miejscach. Góry, wybrzeża, pastelowe kolory i wzory fizyko-matematyczne na każdym kroku Smile. Co Pani sądzi o pomyśle odbudowy Akropolu? Byłem tam 2 tygodnie temu. Prace trwają "pełną parą".

Eleni: Byłam w różnych częściach Grecji, bo jeżdżąc tam co roku, przez dwadzieścia ileś lat odwiedziłam wszystkie miejsca antyczne. Byłam na wyspach, a jeśli chodzi o Akropol to powinien zostać taki, jaki jest w tej chwili.
~jan: W jakiej miejscowości w Grecji Pani mieszkała?

Eleni: W Atenach, u mojej najstarszej siostry, przez 10 dni byłam na wyspie Egina.
~Iza: Czy lubi Pani swoją publiczność?

Eleni: Kocham swoją publiczność, szanuję ich i czuję, że publiczność również mnie kocha, za co im bardzo, bardzo dziękuję.
~Kaska_Gniezno: Czy w związku z nowa płytą planuje Pani trasę koncertowa ?

Eleni: Będzie koncert promocyjny 29 sierpnia o godzinie 18-tej na Woronicza, jeśli chodzi o trasę koncertową to jeszcze nie mam nic zaplanowanego.
~Maja_1: byłaś w zeszłym w roku w Niemczech, jak Ci się tam podobało ?

Eleni: Tak naprawdę byliśmy bardzo krótko, ale podczas koncertu publiczność była wspaniała. Często jeżdżę do Niemiec i podoba mi się.
~girl: Czy sprzedaje Pani swoje płyty w Grecji specjalnie dla Greków i czy koncertuje tam Pani?

Eleni: Nie, w Grecji nie koncertuję, nie znają mnie Grecy i nie sprzedają się płyty. Nic nie zrobiliśmy, żeby zaistnieć na tym rynku, po prostu nie chcieliśmy. Grecja jest krajem gdzie wypoczywam.
~Dariusz31: Co najbardziej ceni Pani w Polakach, a co najbardziej Pani przeszkadza? Czy zdaniem Pani komunizm odcisnął duże piętno na Polsce i bardzo wpłynął na nas i czy z tego powodu Grecja nie mogłaby się wydawać lepszym krajem do zamieszkania i pobytu w tamtych trudnych dla Polski czasach?

Eleni: Skoro zostałam w Polsce, to znaczy że nie jest tak źle. Tak naprawdę to człowiek buduje to swoje dobre życie w danym kraju, czy będzie to Grecja, czy Polska czy inny kraj, to my sami musimy się dostosować do warunków jakie są w danym kraju. Urodziłam się w Polsce, jestem mocno związana z Polską i nie mam zamiaru wyjeżdżać na stałe do Grecji.
~Eleni_fan: Czy Eleni to twoje prawdziwe imię?

Eleni: Tak. Odpowiednikiem w polskim jest Helena. Imieniny jako Eleni obchodzę 21 maja, jako Helena 22 maja.
~kkk: Jak Pani wspomina czasy ORPHEUS'a

Eleni: Prometeusza. Bardzo dobrze. Były to lata bardzo beztroskie, to była taka przygoda z piosenką, wspaniała zabawa.
~pol: Jak nazywa się twój nowy album

Eleni: "Coś z Odysa".
Zaforg: czy śpiewanie było Pani pasją od dziecka

Eleni: Tak. Od najmłodszych lat rosłam w domu, gdzie muzyka była częścią naszego życia, moje rodzeństwo było umuzykalnione i śpiewanie było na co dzień. Ja sama w szkole podstawowej i średniej udzielałam się w różnych zespołach wokalno-muzycznych, w chórach szkolnych.
~ewa2: czy Pani publiczność przez te wszystkie lata się zmieniała? czy teraz Na Pani koncerty przychodzą inni ludzie niż kiedyś?

Eleni: Moja publiczność oczywiście wydoroślała, ale miłe jest kiedy przychodzą na koncerty młodzi ludzie, ze swoimi dziećmi i opowiadają mi, że parę lat wstecz byli na moim koncercie ze swoimi rodzicami lub z babcią, a w tej chwili przychodzą ze swoimi dziećmi. Sądzę, że piosenki moje przekazywane są przez ich rodziców i to mnie bardzo cieszy.
~Sercxemulo: czy zawsze śpiewa Pani sama, czy może chce założyć zespół. Czy warto zakładać zespoły, czy lepiej promować siebie?

Eleni: Mam swój zespół, w którym jest Kostas Dzokas, Aleksander Białous, Piotr Kałużny, Andrzej Elman.
~Salezjanka: czy tragedia którą pani przeżyła zmieniła pani życie?

Eleni: Na pewno każde doświadczenie tak bolesne zmienia człowieka, ja stałam się bardziej silna, wiele spraw odbieram zupełnie inaczej i uważam, że nie powinniśmy tracić siły na niepotrzebne kłótnie, które nie muszą być. Mam większy dystans do tego, co robię chociaż wcześniej byłam osobą pokorną i nadal nią jestem.
~Sercxemulo: czy jesteś chrześcijanką? Czy uważasz, że Bóg jest dla Ciebie ważny?

Eleni: Tak, jest bardzo ważny. Bez Niego trudno żyć.
~-natea: czy jest cos co chciałaby Pani zmienić w swoim życiu

Eleni: Nie. Nie mam żadnych marzeń, staram się żyć dniem dzisiejszym i przeżyć go dobrze, staram się pomagać innym ludziom, nie patrzę, nie wybiegam za daleko w przyszłość. Tego nauczyła mnie moja tragedia. Tak jak śpiewam w piosence, "przeszłość była, minęła, zostają wspomnienia i starajmy się wspominać dobre chwile.
~ADA1819: co pani lubi robić w wolnych chwilach?

Eleni: Lubię przebywać w domu, jestem domatorką, lubię doglądać swoje kwiaty, swój ogród, obserwuję zwierzaki, które mam w domu, dwa kotki i pieska, często sięgam po książkę.
~TAMARA:

Eleni: Tak, bardzo często. Wiele koncertów organizuje ksiądz Arkadiusz Nowak, z którym od wielu lat współpracuję, co roku w okresie Świąt Bożego Narodzenia mamy trasy koncertowe z kolędami.
Eleni: Atmosfera podczas koncertu w kościele jest bardzo piękna, tajemnicza.
~-natea: Co sadzi Pani o współczesnych polskich wykonawcach czy jest jakiś którego muzyka szczególnie przypadła Pani do gustu ?

Eleni: Ja bardzo wysoko cenię Beatę Kozidrak z zespołu Bajm, Rysia Rynkowskiego, Marylę Rodowicz, która jest zawsze bardzo ciekawa w swoim repertuarze, lubię też zespoły rockowe, które w swoich piosenkach mają dużo melodii.
~PHEMAS@21@WAWA: gdzie można znaleźć teksty do pani piosenek?

Eleni: Ostatnia płyta ma teksty. Jeśli chodzi o poprzednie płyty, to bardzo trudna sprawa. Dysponuję ja tekstami. My może przygotujemy kiedyś stronę w Internecie z tekstami.
~philo: cały czas przybywa ludzi, którzy chcą rozmawiać - czy według Pani jesteśmy coraz bardziej samotni

Eleni: Dużo w tym prawdy, ale tak naprawdę nie jesteśmy samotni. Są wokół nas ludzie, sąsiedzi, starajmy się też ze swojej strony nawiązywać te kontakty. Trzeba chcieć.
~-natea: Jaki jest według Pani sposób na osiągniecie sukcesu wybicie się w przemyśle muzycznym ?

Eleni: To jest trudne pytanie, bardzo indywidualne, w moim przypadku miałam dużo szczęścia, że poznałam Kostasa Dzokasa, obecnego menagera, który zaopiekował się moją osobą, przy ogromnej pracy doszliśmy do takiej pozycji, jaką mam obecnie na rynku polskim. Sam talent nie wystarczy, trzeba dużo pracować i tak jak powiedziałam, mieć to szczęście. I opiekę.
Moderator: Serdecznie dziękujemy Eleni za udział w czacie i zapraszamy na kolejne spotkania z gwiazdami polskiej sceny muzycznej.

Eleni: Dziękuję. Duża buźka.
Moderował Wojtek Belke


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Pon 18:48, 28 Lip 2008    Temat postu:

O przyjaźni i wspólnym kolędowaniu z Krzysztofem Krawczykiem mówi Eleni

Moja znajomość z Krzysztofem Krawczykiem jest bardzo długa i obfituje w szereg rozmaitych zdarzeń. Jako dorastająca dziewczyna obserwowałam jego karierę wyróżniającego się "Trubadura", a później początkującego solisty. Ale pierwszy osobisty kontakt mieliśmy przy okazji nagrania jego wielkiego przeboju "Rysunek ma szkle", w którym solówkę na buzuki wykonywał mój menedżer i szwagier - Kostas Tzokas.

Później w trakcie wieloletniej, estradowej pracy kontaktowaliśmy się wielokrotnie, a to przy okazji wspólnych koncertów, festiwali czy nagrań telewizyjnych. I nawet jeśli nie spotykaliśmy się osobiście to łączyli nas muzycy, którzy grając w moim zespole towarzyszyli jednocześnie Krzysztofowi w festiwalowych występach lub jako muzycy studyjni w nagraniach. Z ich opowieści wyłaniał się obraz Krzysztofa - estradowego

profesjonalisty, ale i serdecznego człowieka. Z tego co wiem, zawsze traktował muzyków jak partnerów, a nawet jak członków swojej rodziny. I ciągle jest dla nich życzliwy i pomocny. Taka postawa jest mi bliska.

Zawsze imponował mi swoim rozległym repertuarem, w którym obok znanych wszystkim przebojów znajdują się utwory poetyckie, rosyjskie romanse czy wreszcie pieśni religijne. Pojawienie się tych ostatnich na pewno nie jest dziełem przypadku, bo zauważyłam, że podobnie jak ja,

Krzysztof bardzo poważnie podchodzi do swojej wiary. Nie traktuje jej jako formę manifestacji, lecz istotną cząstkę swojego charakteru. I chociaż nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, bo to sfera życia zbyt osobista, jestem przekonana, że jego podejście do religii to przejaw głębokich przekonań i przemyśleń. To powoduje, że czuję w nim bratnią duszę.

Zresztą to nie jedyne cechy, które nas łączą. Podobna wrażliwość ujawniła się również w trakcie nagrywania wspólnych programów świątecznych realizowanych dla telewizyjnej Jedynki i Dwójki. Powstawały one w okolicach Łodzi, a reżyserowane były przez naszego przyjaciela - Leszka Bonara. To on dostrzegł w nas podobne nastawienie do śpiewania kolęd, do upodobania tego szczególnego nastroju i wykorzystał te atuty w budowaniu naturalnego, rodzinnego klimatu kolejnych programów. W ten sposób mieliśmy okazję obcowania ze sobą m.in. przy programie "Krawcowe święta" realizowanym w skansenie w Kłóbce k. Włocławka, programie "Na świąteczną nutę - Eleni i przyjaciele" w łódzkim pałacu Poznańskiego i "Kolędowaniu z Krzysztofem Krawczykiem" w dworze w Kruszowie k. Łodzi. Każdy z nas wykonywał w nich po kilka swoich kolęd i pastorałek, ale było także wspólne, świąteczne śpiewanie - zarówno w większym gronie, jak i w duecie. W ten sposób m.in. zaśpiewaliśmy kolędę "Lulajże Jezuniu" i kilkakrotnie, specjalnie napisaną przez Andrzeja Kosmalę i Ryszarda Kniata piosenkę pt. "Witamy Ciebie". Ale wydaje

mi się, że nie najważniejszy był fakt wspólnych wykonań, lecz klimat, który temu towarzyszył. Będąc po kilka dni na planie telewizyjnym, nie musieliśmy uzgadniać żadnych spojrzeń czy gestów. Wszystko było dla nas oczywiste i naturalne, ale może właśnie dlatego, że oboje byliśmy sobą. Poza tym była to niepowtarzalna okazja, aby razem z naszymi muzykami poczuć przedsmak świąt - dzielić się opłatkiem, obdarowywać

prezentami, kosztować wigilijnych potraw, wspólnie kolędować czy mknąć w kuligu. Nie wspomnę już o znakomitej sposobności, aby w przerwach pomiędzy kolejnymi ujęciami podyskutować o życiu, naszej duszy, powołaniu i zawodowej pasji. Zawsze w trakcie tych spotkań czułam Krzysztofa serdeczność, życzliwość i szczerość w wymianie myśli.

Więcej wspomnień, wywiadów i unikalnych zdjęć w VI tomie "Leksykonu Krzysztofa Krawczyka", zatytułowanym "Kolędy"

Źródło: Metro


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Pon 19:01, 28 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anula
Administrator



Dołączył: 14 Paź 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamość/Lublin

PostWysłany: Sob 12:03, 11 Paź 2008    Temat postu:

Ryba po grecku (i nie tylko) według Eleni
Wywiad
Autor: Bogumiła Żongołłowicz
Poniedziałek, 06. Październik 2008 14:23

Jedna z najbardziej popularnych polskich piosenkarek, Eleni, gości w Australii. Przybyła na zaproszenie Towarzystwa Polskiej Kultury w Wiktorii. Miesięczne koncertowanie na antypodach rozpoczęła od Melbourne. Przed występem w Domu Polskim „Syrena" w Rowville odpowiedziała na kilka pytań specjalnie dla portalu Melbourne.pl.



Bogumiła Żongołłowicz: Nie jest to pani pierwsza wizyta w Australii...

ELENI: Po raz pierwszy byłam tu z moim zespołem w 1991 roku. Wtedy przebywaliśmy głównie w Adelajdzie. Do ponownego przyjazdu nakłaniano mnie od dawna, ale trudno mi się było zdecydować. Przyznam szczerze, że zaczynają mnie męczyć dalekie podróże.

B. Ż.: Proszę podać skład zespołu, z którym pani wystąpi.

ELENI: Przyleciało ze mną dwóch muzyków: Aleksander Białołus, który gra na instrumentach klawiszowych i na gitarze akustycznej oraz Kostas Dzokas - kompozytor większości wykonywanych przeze mnie utworów, a jednocześnie menadżer zespołu, a prywatnie szwagier czyli brat mojego męża Fistosa.

B. Ż.: Urodziła się pani w Bielawie, w rodzinie greckich emigrantów, którzy wychowali dziesięcioro dzieci. Proszę przybliżyć swoje rodzeństwo.

ELENI: Dwójka zmarła zanim jeszcze rodzice emigrowali. Z żyjącej ósemki czwórka urodziła się w Grecji, jeden z braci przyszedł na świat w Jugosławii, a jedna z sióstr w Czechosłowacji. W Polsce oprócz mnie urodził się również mój najmłodszy brat. Sześcioro rodzeństwa mieszka w Grecji, a tylko dwoje to znaczy ja i mój... najstarszy brat w Polsce.

Najstarszą z nas wszystkich Marikę i mnie dzieli 20 lat, ale nie czuję tej różnicy wieku. Sistra jest bardzo opiekuńcza i serdeczna. Starszy ode mnie o 18 lat Dimos, który mieszka w Łodzi, pracował przez wiele lat w Wytwórni Filmowej „Semafor". Jeśli ktoś oglądał film „Zaczarowany ołówek", to właśnie Dimos rysował wszystkie scenki do tego filmu. Uzdolniony plastycznie i muzycznie. O 16 lat starsza Tula przez wiele lat zatrudniona była w szpitalu na oddziale sztucznej nerki, bardzo oddana swojej pracy i kochana przez pacjentów. Lubi zwracać nam wszystkim uwagę, choć nie zawsze ma rację. Przyzwyczailiśmy się już do tego. Mój brat Krzysztof, starszy o 14 lat, obecnie rozwiedziony, ma niesamowite poczucie humoru. Poświęcał mi wiele czasu, gdy byłam mała. Taki typowy starszy brat-opiekun. O 12 lat starszy Jorgos bardzo lubi podróże i nurkowanie. Wydobywa z morza jego tajemnice i snuje nam o nich opowieści. Gaduła. Następna w kolejności jest Niki, starsza dokładnie o 10 lat, która dzięki swojej pogodzie ducha, swojemu podejściu do życia, wygrywa walkę z rakiem. O 2 lata starszy ode mnie Antoś pracuje jako malarz. Lubi śpiewać i grać na gitarze. A że śpiewa bardzo niskim głosem, właściwie buczy, to często z niego żartujemy.

B. Ż.: Jaki obraz Bielawy utrwalił się w pani pamięci?

ELENI: Jako pięknie położone, otoczone górami miasto. Do dwudziestego roku życia mieszkałam przy ulicy Dzierżyńskiego, obecnej Jana Sobieskiego. To krótka, ale urocza uliczka. Na podwórku było bardzo dużo dzieci. W Bielawie w okresie mojego dzieciństwa żyło około pięćdziesięciu greckich rodzin. W naszej kamienicy mieszkało aż sześć rodzin greckich i dwie polskie. Moi polscy rówieśnicy chętnie uczyli się greckich tańców i piosenek.

B. Ż.: A pani najlepsza koleżanka?

Krystyna Pawełoszek. Występowała ze mną w zespole „Niezpominajki" i w trio „Ballada".

B. Ż.: Czy ma pani Grecję pod skórą?

O, tak! Nawet jeśli śpiewam piosenki w języku polskim, to maja one nutkę grecką. Bardzo tęsknię za Grecją. Co roku odwiedzam moje rodzeństwo w Atenach i na Peloponezie oraz miejscowości Edessa i Piperia, skąd pochodzą moi rodzice. To jakieś sto kilometrów od Salonik. Te pobyty w Grecji podporządkowane są oczywiście mojej pracy artystycznej w Polsce, do której z kolei tęsknię, gdy jestem w Grecji.

B. Ż: Od wielu lat mieszka w Poznaniu. Dlaczego właśnie w tym mieście?

ELENI: Mój mąż pochodzi z Polic niedaleko Szczecina. W Policach mieszkaliśmy dwa lata, a następnie, z przyczyn zawodowych, przeprowadziliśmy się do Poznania. Mąż ma tu studio nagrań.

B. Ż: Czuje się pani poznanianką?

ELENI: Nie, ale bardzo dobrze czuję się w Poznaniu.

B. Ż.: Kto przeważnie pisze teksty pani piosenek?

ELENI: Leszek Konopiński.

B. Ż: Którą ze swoich piosenek śpiewa pani najczęściej na bis?

ELENI: „Miłość jak wino", „Tu nie zawinił nikt". Ludzie mają różne oczekiwania. Przypominają mi niekiedy utwory, które śpiewałam bardzo dawno temu.

B.Ż.: Jakie ma pani przesłanie dla młodych ludzi, tych wątpiących, zagubionych w dzisiejszym świecie, a i tych nieszczęśliwie zakochanych?

ELENI: Przede wszystkim, żeby o swoich problemach mówili swoim rodzicom. Dlatego, że często jest tak, że my dorośli nie potrafimy sobie radzić ze swoimi problemami, a co dopiero młodzież. A w momencie, kiedy w grę wchodzi przyjaźń, miłość, niekiedy tak niedobra, że aż zaborcza, rodzice mogą pomóc. Moja córka Afrodyta nie dała sobie rady z uczuciem, oboje z Piotrem nie dali sobie rady z uczuciem. Młodzież powinna się otwierać na swoich rodziców. Powinni starać się rozumieć zapracowanie rodziców i nie stronić od serdecznych rozmów z nimi.

B.Ż: Czy zdarzyło się pani śpiewać dla jednego słuchacza?

ELENI: Tak, w szpitalu. Kiedyś poznałam pewną starsza panią w sanktuarium w Rokitnie. Kiedy dostała udaru mózgu, odwiedzałam ją w szpitalu i śpiewałam.

B.Ż. Na koniec prośba o przepis. Słyszałam, że specjalnością pani kuchni jest ryba po grecku. Jak ją pani przyrządza?

ELENI: Z filetów mintaja lub morszczuka, które oczywiście smażę, po czym odstawiam na bok. Następnie przygotowuję sos. Najpierw podsmażam cebulę, do której dodaję pokrojoną w paski zieloną, czerwoną i żółtą paprykę. Podlewam wodą. Dodaję czerwony pieprz, oregano i ostry ketchup. To wszystko duszę na małym ogniu. Gotowym sosem zalewam rybę. Ot i cały przepis.

B.Ż.: Dziękuję.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anula dnia Sob 12:04, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.fanieleni.fora.pl Strona Główna -> WYWIADY/PRASA/TV/itp... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin