www.fanieleni.fora.pl
Forum dla miłośników ELENI !!!
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.fanieleni.fora.pl Strona Główna
->
KONCERTY/WSPOMNIENIA
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum dla miłośników Eleni
----------------
ELENI
"MIŁOŚCI ŚLAD"
WYWIADY/PRASA/TV/itp...
Nieficjalny FAN CLUB
KONCERTY/WSPOMNIENIA
POZNAJMY SIĘ...
FORUM
RÓŻNOŚCI
GŁOSUJEMY!!!
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Joanna
Wysłany: Pon 23:29, 19 Paź 2015
Temat postu: Koncert w Olsztynie
Witam! Na stronie Eleni na Facebooku pojawiły się fajne zdjęcia z koncertu w Olsztynie. Był ktoś z Was? Może Artur? Jeżeli byłeś Arturze, to bardzo proszę, podziel się wrażeniami
bukietfrezji
Wysłany: Pią 19:13, 30 Maj 2014
Temat postu:
Trzymam Cię za słowo Asia!
A coś mi sie plącze po pamięci, że już straaaasznie dawno takie obietnice padły
solitudine
Wysłany: Pią 13:17, 30 Maj 2014
Temat postu:
MonikaIno napisał:
Piękna relacja Gabrysiu. Super, że zdecydowałaś się napisać. Przyjemnie się czytało. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Piknie, piknie
oby tak dalej...ja tez sie w koncu moze zbiore, i napisze pare slow
bukietfrezji
Wysłany: Czw 10:54, 29 Maj 2014
Temat postu:
Dzięki Moniko
Cieszę się, że (według tego co napisałam) już choć jednej osobie sprawiłam przyjemność
Mam nadzieję, że też coś skrobniesz przy okazji
Pozdrawiam ciepło
MonikaIno
Wysłany: Czw 10:19, 29 Maj 2014
Temat postu:
Piękna relacja Gabrysiu. Super, że zdecydowałaś się napisać. Przyjemnie się czytało. Pozdrawiam Cię serdecznie.
bukietfrezji
Wysłany: Śro 21:36, 28 Maj 2014
Temat postu: Rybnik, 26 maja 2014
(Rybnik, 26 maja 2014)
Witam ciepło wszystkich fanów i sympatyków Eleni.
Trochę czasu upłynęło od ostatniej relacji, trochę jakby milcząco na forum, ale doszłam do wniosku, że nawet gdybym miała być jedyną osoba, która cokolwiek napisze i OPISZE, to i tak warto. I zaraz powiem, dlaczego tak myślę.
Ale zacznę może zupełnie z „z innej beczki”. Mianowicie tak mi się ostatnio skojarzyło przy okazji całego szumu medialnego związanego z kanonizacją JP II, że bardzo wielu jest ludzi, którzy mieliby spory problem z określeniem, dlaczego właściwie ten człowiek zasługuje na przydomek „Wielki”, którym często jest określany (bo przecież to nie tylko „fajny” papież z „kremówkowym” poczuciem humoru), a już żeby wymienić jakieś główne myśli zawarte w Jego nauczaniu… Raczej nie sądzę. Wniosek – warto by było lepiej poznać to nauczanie i popularyzować, a nie pozostać tylko na tej „fajności”, no nie?
I tak mi się też pomyślało po wczorajszym koncercie w Rybnickim Centrum Kultury. Nieeee, nie miałam absolutnie religijnych skojarzeń
! Moje skojarzenia dotyczyły popularyzacji przekazu – tak ogólnie.
Bo tak zaglądając na to milczące forum, zastanawiałam się czy w ogóle warto jeszcze coś pisać. Bo to trochę jak monolog. Nie wierzę, że nie ma fanów na koncertach, bo są, ale suche relacje czytam tylko z lokalnych stron lub gazet. I to trochę smutne, że niby wszyscy lubimy, cieszymy się, przeżywamy, ale wzajemnie się tą radością nie dzielimy, no bo co można napisać po KOLEJNYM, już nie wiadomo którym koncercie, nie? Ale mnie się wydaje, że choćby takie „było fajnie, bo…” – parę słów czy zdań, dosłownie parę – byłoby też radością dla innych czytających i dawało jakieś poczucie choćby tylko wirtualnej więzi, nie sądzicie? Nawet gdyby to samo pisać po raz 68-my.
Na ostatnim koncercie Eleni byłam pod koniec grudnia, a więc już ładnych parę miesięcy temu. I powiem szczerze, że nie przypuszczałam, że znowu ogarną mnie takie emocje… Ale o tym za chwilę…
Fajnie się złożyło, że spotkanie z Eleni wypadło w Dniu Matki, bo miałam okazję zrobić prezent mojej Mamie, a przy okazji miałam towarzystwo w podróży i do śpiewania
Rozpoczęcie koncertu przewidziano na 18. Godzina dogodna, ale nie obyło się bez przygód. Bo piękne skądinąd miasto Rybnik jest chwilowo w okolicach RCK tak rozkopane, że dojazd na miejsce bardzo się skomplikował. A czas uciekał. Jednak jakimś zrządzeniem Opatrzności chyba (a może samych Artystów?) koncert rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem. I bardzo dobrze, bo… Gdy w końcu prawie wbiegłyśmy do sali dokładnie o 18, okazało się, że nasze miejsca są zajęte! Bo ktoś kogoś „podsiadł” wcześniej i panie bileterki zaproponowały tym osobom właśnie nasze, wtedy jeszcze puste, krzesełka. Sytuacja nie była przyjemna dla żadnej ze stron, ale wszystko skończyło się grzecznie i uprzejmie. Tyle tylko, że nie wyobrażam sobie tej dyskusji i łażenia po sali, gdyby koncert rozpoczął się punktualnie. Ufff…
Nawiązując do tego, co napisałam wcześniej - tak sobie kiedyś myślałam, że po przeżyciu kilkunastu koncertów nie będę już miała o czym pisać, ale jednak sprawdziła się ponownie stara prawda, że każdy z nich jest inny – no bo nie ma przecież dwóch jednakowych dni i dwóch jednakowych publiczności, prawda?… Chociaż profesjonalizm jest bezsprzeczny, to jednak wyczuwalna jest czasem „dyspozycja dnia” Artystów, a widowni również…
Ale do rzeczy.
Zaczęło się od „intro” na buzuki, potem „Muzyka twoje imię ma”, a więc spokojnie i „grzecznie”
, jak to na początku koncertu… Zazwyczaj przecież jest tak, że potrzeba tych liku piosenek na „rozkulanie”… Ale bywają takie koncerty, gdy publiczność nie daje się długo (albo wcale) prosić i po prostu się bawi od razu. I tak też było tym razem! Już drugą w kolejności „Przystań pod gwiazdami” nucili wszyscy kołysząc się i klaszcząc do rytmu, a potem to już tak poszłooo, że momentami było jak na koncertach greckich wykonawców, których czasem słucham i oglądam w necie… Aż miło było posłuchać gdy sala grzmiała niczym dobrze wyćwiczony chór!
Ogólny scenariusz koncertu był oczywiście zachowany, chociaż tym razem Andrzej Ellmann nie miał romansu z Ireną Dziedzic, lecz… z Ireną Kwiatkowską!
Elegancko też została odtańczona „Zorba” – nawet ten pan, który „kiedyś nie był blondynem” nie pomylił kroków i wszystko wyszło równiutko, jak trzeba!
Z nowej płyty usłyszeliśmy „Aleksandrię”, „Moje nutki”, „Gdy przyjdzie jesień” i „Nie spocznę nim znajdę”. Po wykonaniu tych utworów brawa trwały bardzo długo – publiczność bardzo „konkretnie” dziękowała za nową płytę.
Koncert trwał… I, jak to zazwyczaj bywa, atmosfera rozkręcała się coraz bardziej, choć trudno sobie to wyobrazić, zważywszy, że właściwie od samego początku było naprawdę świetnie. Ale po-wiem tylko, że w miarę upływu czasu każda kolejna piosenka była już natychmiast, w ciągu sekundy „podchwytywana” – właściwie wraz z dźwiękiem pierwszego akordu. Zaskoczeniem mogło być to, że TAK WIELE OSÓB znało znaczne fragmenty tekstów na pamięć i śpiewało już nie tylko na „la la la”, ale to chyba nie do końca tak… Bo przypuszczam, że wielu po prostu ze względu na tę „wciągającą” wręcz atmosferę w pewnym momencie przestawało się wstydzić i śpiewało z coraz mniejszymi oporami, a potem już na maksa! Przykładem może być mój sąsiad z rzędu, który początkowo dosyć nieśmiało klaskał, przy czwartej piosence coś mruczał (zauważyłam, że to taka dość częsta przypadłość facetów
), ale mn. więcej od połowy koncertu okazał się całkiem przyzwoitym barytonem, który na dodatek wcale nie tracił melodii w sąsiedztwie „drugiego” głosu
.
Szaleństwo jak zwykle nastąpiło przy piosenkach greckich, ale publiczność wykazała się też nienagannym wyczuciem przy „Za wszystkie noce”, uspokajając się momentalnie i wspierając Artystkę mocnym, zgodnym chórem podczas refrenu. Podobnie zresztą było w końcowej części koncertu. Gdy stare przeboje rozgrzały ponownie atmosferę do czerwoności, a Eleni zaproponowała część refleksyjną - natychmiast dało się wyczuć skupienie, co nie przeszkadzało we wspólnym (a jakże!) odśpiewaniu „Odpowie ci wiatr”…
Niezwykły (choć niby jak zawsze) był też finał… Wykonanie „Ale Maria” zawsze jest przyjmowane bardzo pozytywnie, nierzadko brawami na początku. Ale te brawa są zawsze takie delikatne, a tym razem w ciągu pierwszych taktów utworu przeszły jak narastająca lawina! Potem jednak zapadła absolutna cisza wypełniona tylko wspaniałymi dźwiękami przejmująco zaśpiewanego utworu Schuberta…
Owacje na stojąco, piękne kwiaty, niekłamany entuzjazm publiczności i wielka radość na twarzach Artystów
„Do widzenia mój kochany” – burza braw, gdzie tam koniec!
Widziałam, wyczytałam z ruchu ust, że Eleni mówi do Kostasa „Barka”, ale On… zrobił „dżingla” na buzuki i zaczął „Cyganerię”!
Zachwycona publiczność oczywiście miała zamiar pić to czerwone wino aż do dna i do dnia! Jednak po kolejnych burzliwych owacjach wszyscy przychylili się do prośby Eleni i wspólnie zaśpiewali „Barkę” kończącą ten kolejny, przepiękny koncert…
A później jak zwykle ogromna kolejka po autografy i wspólne zdjęcia, i niestrudzona Eleni, której tym razem nawet Kostas nie poganiał, bo… sam został porwany przez grupę fanów, a właściwie fanek do zdjęć i rozmów!
Nawet dantejska burza, która rozpętała się na dworze akurat tuż po koncercie, walące wokół pioruny i ściana wody uniemożliwiająca przebiegnięcie 40 metrów dzielących od auta nie były w stanie zatrzeć tych wspaniałych wrażeń i tego ogromu pozytywnych emocji!
No i do takich później doszłam wniosków. - Że muszę o tym wszystkim napisać! Dla innych. Choćby tylko jedna osoba miała się poczuć troszkę bardziej pozytywnie, to warto! Bo na własnej skórze odczułam, że człowiek często wpada w taką codzienną rutynę, pewien ciąg zdarzeń, pewne przyzwyczajenia. I jest taki trochę zobojętniały na pozytywy. A wręcz czasem jakby „przygnieciony” codziennością, wtłoczony w nią, jak w ramki.
A taki koncert daje niesamowitego „kopa”! Dla uczestników jest fantastycznym przeżyciem, okazją do naprawdę świetnej zabawy, ale i do refleksji.
Sądzę jednak, że i w Tych, którym został opowiedziany, wzbudzi pozytywne emocje i doda optymizmu.
Dlatego myślę, że warto o swoich przeżyciach pisać, żeby nie było tylko, ze Eleni to „fajna babka”. Ona jest kimś znacznie więcej – jest otwarta na ludzi i ma ten dar, że „otwiera” ich na siebie nawzajem. Potrafi rozbawić, wzruszyć, skłonić do refleksji, ale i do wspólnego śpiewu, zabawy.
Mam nadzieję, że chociaż trochę tej mojej radości i Wam się udzieliło, czego Wszystkim szczerze życzę!
Gabrysia
MonikaIno
Wysłany: Pią 22:21, 25 Paź 2013
Temat postu:
solitudine napisał:
takie są najlepsze
)) hihi
Zgadzam się
ale jednak na przyszłość wolę się nie spóźniać
solitudine
Wysłany: Pią 16:08, 25 Paź 2013
Temat postu:
MonikaIno napisał:
Szczaworyż k/Buska Zdroju - 22.09.2013
W Przecisnęłam się ile się dało i utknęłam
zupełnie jak jakiś czas temu w Sosnowcu
Nie widziałam nic prócz pleców... A mój mąż nagle, widząc moją nieszczęśliwą minę, podniósł mnie na chwilę
reakcja Eleni bezcenna
musiało to fajnie wyglądać jak się wynurzyłam z tego tłumu
i w ten sposób się przywitałyśmy.
chciałabym to zobaczyć
) no i mina Eleni też na pewno rewelacyjna
solitudine
Wysłany: Pią 16:06, 25 Paź 2013
Temat postu:
MonikaIno napisał:
Szczaworyż k/Buska Zdroju - 22.09.2013
Wyprawa bardzo spontaniczna i jak to się mówi "na wariackich papierach".
takie są najlepsze
)) hihi
MonikaIno
Wysłany: Śro 23:01, 16 Paź 2013
Temat postu:
Szczaworyż k/Buska Zdroju - 22.09.2013
Wyprawa bardzo spontaniczna i jak to się mówi "na wariackich papierach".
Decyzja, że jedziemy zapadła dzień wcześniej. Mój mąż i jednocześnie kierowca był po nocnej zmianie, trzeba było dać mu pospać...
więc wyruszyliśmy o godzinie 13, a koncert wyjątkowo wcześnie się zaczynał, bo już o 15:30. Nawigacja pokazała 170 km do celu... i było jak w banku, że się spóźnimy.
Gdy zajechaliśmy koncert trwał już 10 minut. Weszłam do Kościoła, a tam tłum... i pojawiła się myśl, że będzie prawie nie możliwe dostać się do przodu... Przecisnęłam się ile się dało i utknęłam
zupełnie jak jakiś czas temu w Sosnowcu
Nie widziałam nic prócz pleców... A mój mąż nagle, widząc moją nieszczęśliwą minę, podniósł mnie na chwilę
reakcja Eleni bezcenna
musiało to fajnie wyglądać jak się wynurzyłam z tego tłumu
i w ten sposób się przywitałyśmy.
Koncert był piękny, jak zawsze. Tym razem w przerwie Eleni zabawiała publiczność opowieściami o sobie. Na koniec jak zwykle była Barka z dziećmi, kwiaty, podziękowania i pożegnanie... Ani słowa o autografach... Kiedy już udało się wyjść z Kościoła znalazłam Eleni w zakrystii rozdającą autografy. Ale się nasłuchałam komplementów w kierunku Naszej Gwiazdeczki... aż miło
potem krótka rozmowa i trzeba było się pożegnać, bo Ksiądz Proboszcz już chciał porwać Eleni... Miłe chwile minęły szybciutko jak zawsze, a ja już myślę o kolejnych koncertach... i nie mogę się doczekać
Pozdrawiam, Monika
zbyszekpiotr
Wysłany: Śro 10:31, 16 Paź 2013
Temat postu:
a może prędzej niż myślisz, zaraz zacznie się sezon koncertów kolędowych,
bukietfrezji
Wysłany: Śro 10:29, 16 Paź 2013
Temat postu:
Dzięki
A tak jakoś mi się zebrało na przemyślenia i próbę "podsumowania sezonu", ale też swoich przeżyć i odczuć, bo chyba tym razem na dobre on się zakończył i nieprędko znowu Eleni usłyszę...
zbyszekpiotr
Wysłany: Śro 9:50, 16 Paź 2013
Temat postu:
Piękne refleksje posnułaś Gabi.
bukietfrezji
Wysłany: Śro 9:13, 16 Paź 2013
Temat postu:
(Nowy Targ, 14.10.2013)
Piękny koncert!!!...
Kto miał możliwość, a nie skorzystał z niej, może tylko żałować! Chociaż takich osób zapewne nie było wiele, bo sala była zapełniona, wg mojej oceny, maksymalnie.
Mogłabym kolejny raz opisywać przebieg koncertu, ale chciałabym tym razem podzielić się taką refleksją „całościową”, która nasunęła mi się po tym właśnie koncercie i po uczestnictwie w kilkunastu innych w tym roku.
Nie będzie to zapewne odkrywcze, ale zastanowiło mnie to, jak bardzo „skład osobowy” (widowni na sali, placu lub w kościele) ma wpływ na przebieg wydarzenia… Nie potrafię tego do końca sprecyzować, bo faktem jest, że ani jeden z tych koncertów na których byłam, nie obył się bez bisów, na żadnym nie było momentów ciszy (ze strony publiczności), po każdym, stojąc swoim zwyczajem z boku i łapczywie nadstawiając ucha, słyszałam mnóstwo pozytywów i ŻADNYCH negatywnych opinii (co na koncertach innych wykonawców zdarza się wcale nie tak rzadko). A jednak jakieś niedostrzegalne niuanse sprawiają, że te koncerty nie są takie same… Że każda publiczność jest „inna”, inaczej reaguje jako grupa… Że na jednym koncercie jest „wszystko co trzeba”, piosenka „Do widzenia mój kochany” plus jeden bis i koniec, na innym ludzie tuż po ostatniej piosence zrywają się z miejsc i klaszczą na stojąco (co miało miejsce właśnie w N. Targu), z kolejnego nie chcą Wykonawców wypuścić bez kilku bisów, a jeszcze inny kończy się półtoragodzinnym wypisywaniem autografów.
Podobnie jest z reagowaniem na poszczególne piosenki. To oczywiście zależy też od samej Eleni, bo nie ma dwóch takich samych interpretacji, choć powtarzane są setki razy,
Ale faktem jest, że publiczność bywa naprawdę bardzo różna…
Na forum, przy okazji koncertu w Wiedniu przypomniany został wywiad (Marta Hruz, Polonika nr 217, luty 2013), w którym Eleni powiedziała m.in., że
każdy koncert jest dla Niej jak pierwszy…
I powiem, że te słowa przypomniały mi się, gdy wracałam z N. Targu i myślałam o przeżyciach minionego wieczoru. Takie podejście powoduje, że unika się rutyny, prawda? Ja się już od pewnego czasu zastanawiałam, jak to jest, że po zaśpiewaniu po raz n+1 tej samej piosenki, można ją ponownie wykonać tak, żeby znowu porwać publiczność. Te proste słowa dały mi odpowiedź i sprawiły, że podziwiam Eleni jeszcze bardziej!
I patrząc od strony widza – uczestnika – też każdy koncert przeżywam, jakby był dla mnie pierwszy!!!
Jak już kiedyś wspominałam, jestem zdeklarowaną zwolenniczką greckich i „grecko brzmiących” utworów w repertuarze Eleni (co nie znaczy, że inne mi się nie podobają, ale te bardziej), a tym razem sama byłam zaskoczona tym, który utwór na tym akurat koncercie okazał się tak szczególny…
Ave Maria Schuberta, choć piękne, nie jest moją szczególnie ulubioną pieśnią. O wiele bardziej wolę Ave Maria Gounoda. Jednak to wykonanie z koncertu w Nowym Targu
poruszyło mnie absolutnie do głębi!!!
I nie byłam chyba odosobniona w tym odczuciu, sądząc po tym , co słyszałam „tu i tam” po koncercie. Podobnie rzecz się miała z „Nic miłości…” – ta piosenka zawsze jest odbierana w szczególny sposób, ale tym razem i wykonanie było przejmujące, i brawa wyjątkowo długie…
A wracając do tego, o czym pisałam na początku, mogę powiedzieć, że ten „zestaw” osób, ta konkretna publiczność, która uczestniczyła w koncercie wczoraj sprawiła, że był i wspólny śpiew, zabawa i przeżywanie radości, i chwile wzruszeń, refleksji, zastanowienia… A więc to wszystko, o co chodzi Eleni
Pozwolę sobie zakończyć jeszcze jednym cytatem z przytaczanego wywiadu. Patrząc na roześmiane twarze swoich sąsiadów, na to nieskrępowane klaskanie i śpiew, ale też widząc, jak ludzie nie wstydzili się chwycić za ręce, gdy Eleni zaproponowała Barkę, obydwoma rękami podpisuję się pod tym, co powiedziała, że:
Człowiek człowiekowi jest bardzo potrzebny – to sens naszego życia. Ludziom tak trudno to zrozumieć, a to jest takie proste.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
Gabrysia
solitudine
Wysłany: Pon 22:11, 23 Wrz 2013
Temat postu:
MonikaIno napisał:
Jednak jadąc na spotkanie z Gwiazdą zauważyłam, że pogoda się znacznie poprawia.
Kiedy zajechaliśmy z mężem na miejsce (2,5 godziny przed występem Eleni) świeciło piękne słoneczko i było cieplutko.
Przypadek? A skąd...
Na miejscu okazało się, że Eleni i ekipa też właśnie przyjechali.
no ba, wiadomo że w tej sytuacji to nie jest przypadek
)
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin